Połączenie jednego z najlepszych raperów na świecie z synem legendarnego muzyka zgodnie z naszymi przewidywaniami przyniosło album dopracowany, przemyślany oraz… przepełniony potencjalnymi hitami. Patrząc na poziom jaki zaprezentował jeden i drugi muzyk, stwierdzenie „syn legendarnego…” jest krzywdzące dla Junior Gonga, gdyż w głównej mierze to Damian udźwignął ciężar płyty…
Bynajmniej nie oznacza to, że Nas wypadł słabo. Płyta jest w całości poświęcona Afryce, a jak stwierdzili zagraniczni słuchacze – Nas nigdy w Afryce nie był. Mimo, że „znawcy” się mylą (Nasir grał razem z Hovą koncerty w Tanzanii, Kenii oraz RPA) to faktem jest, że osoba mająca całe życie styczność z najbiedniejszym kontynentem na Ziemi ma dużo więcej do powiedzenia od typowego turysty. Złośliwi w odpowiedzi na powyższe zdanie mogą przytoczyć co niektóre fragmenty ostatniej książki starszego brata Damiana, Ky-Maniego, z której wynika, że synowie Marleya mieszkający na Jamajce mieli wygodniejsze życie od niejednego rosyjskiego milionera*, lecz nie zmienia to faktu, że mimo wszystko są bardziej zżyci ze swoją ojczyzną.
Wracając do muzyki, zostawiając w tyle domysły i spekulację, warto zauważyć, iż część zysków uzyskanych ze sprzedaży albumu zostanie przeznaczona na budowę szkół w Afryce. A profity mogą być ogromne; w tej płycie znajduje się olbrzymi potencjał, który dostrzeże każdy, kto tylko sięgnie po krążek.
Ogromną zaletą płyty jest także melodyjność. Takie kawałki jak „Afrika Must Wake Up”, „My Generation” czy „Count You Blessings” są pewniakami i już niebawem zwojują listę Billboard zapewniając autorom nowe statuetki Grammy.
Jest to chyba największy sukces „Distant Realtives”. Dwójce doświadczonych, spełnionych muzycznie artystów udało się połączyć ciekawą i ważną treść z wyrafinowanym brzmieniem, unikając sztampowości oraz głoszenia populistycznych haseł. Tematycznie album dotyka wielu kwestii; wiarę w Boga, problemy Trzeciego Świata, konsumpcjonizm, przyjaźń, lojalność. Czuć emocję oraz trud jaki muzycy włożyli w tą płytę.
W takich utworach jak „As We Enter” czy „Strong Will Continue” czuć także chemię między Nasem a Damianem, podobnie jak w kawałku „Road To Zion”, który parę lat temu zapoczątkował ich współpracę. Celne linijki amerykańskiego rapera doskonale układają się z oryginalnym podkładami Jr. Gonga. Najmłodszy syn Boba Marleya z małą pomocą starszego brata Stephena stworzył muzykę, w której przemycił nawiązania do legendarnych jamajskich wokalistów z lat 80` („Land Of Promise”) a także tradycyjnej afrykańskiej muzyki („Patience”). Producenci nie ograniczali swojej wyobraźni korzystając na równi z plemiennych bębnów („Tribal War”) jak i z gitary („In His Own Words”) czy fortepianu („Strong Will Continue”). Na brawa zasługuje również wysamplowanie utworu „Sobali” duetu Amadou & Mariam – niewidomych muzyków pochodzących z republiki Mali („Patience”), jazzowego wokalisty Mulatu Astatke urodzonego w Etiopii („As We Enter”) oraz umieszczenie zwrotki somalijskiego rapera K`naana w jego ojczystym języku („Africa Must Wake Up”).
Udział gości został starannie wyważony. Do współpracy zaproszono Stephena Marleya i K`naana (dwukrotnie), Joss Stone, Lil Wayne`a oraz zmarłego w 1999 roku Dennisa Brown. Pomijając zwrotki dwóch pierwszy muzyków, goście na „Distant Relatives” są bardziej tłem dla gospodarzy, niż wabikiem mającym na celu przyciągnąć uwagę większego grona słuchaczy. Mimo, że u niektórych obecność Weezego na płycie może wywołać odruchy wymiotne, tak ciężko określić jego zwrotkę „słabą”. Płyta jest po prostu zróżnicowana pod każdym względem.
Dzięki temu „Distant Relatives” można bez wątpienia nazwać albumem „długo grającym”. Tej płyty po prostu się nie „skipuje” a słucha od początku do końca. Trudna sztuka, która w dzisiejszej czasach udaje się nielicznym.
* W biografii Ky-Maniego Marleya o wiele mówiącym tytule „Dear Dad: Where`s The Family In Our Family, Today? – The Story The Marley Family Apparently Doesn`t Want You To Know” autor opowiada historię o zabarykadowanej willi w Falmouth, w której cała rodzina Marleyów z dala od biedy i głodu miała do swojej dyspozycji kilkunastu kucharzy, ogrodników i sprzątaczek. Publikacja książki wywołała sporą aferę, w rezultacie wszystkie egzemplarze zostały wycofane ze sprzedaży, a sam muzyk przeprosił za swoje zachowanie.