O ile na poprzednim albumie muzycy chętnie sięgali po blues, o tyle w nowych utworach zabierają słuchacza w klasycznie hardrockowe rejony. Zmiana może dziwić o tyle, że nad produkcją „War of Kings” czuwał Dave Cobb, człowiek odpowiedzialny za brzmienie płyt czerpiących z bluesowej tradycji Rival Sons czy za imienny debiut nieistniejącej od już grupy California Breed. Echa „Bag of Bones” pobrzmiewają jedynie w korzennym, ozdobionym natchnioną solówką Johna Noruma „Praise You”, w pozostałych utworach Szwedzi raczej kłaniają się własnej tradycji, przypominając słuchaczom pierwszą połowę lat 80. i płyty „Europe” oraz „Wings of Tomorrow”. Co ważne – nie próbują na siłę odtworzyć siebie sprzed ponad 30 lat, ale dopasowują pewien sposób myślenia o muzyce do swojego aktualnego brzmienia i umiejętności.
To taki album, jaki zawsze chcieliśmy nagrać – deklarował przed premierą „War of Kings” Joey Tempest, wokalista i lider Europe, obiecując także, że na nowej płycie usłyszymy wpływy hardrockowych gigantów – Black Sabbath, Led Zeppelin czy Deep Purple. Trudno zresztą nagrać hardrockową płytę i nie odnieść się w żaden sposób do wspomnianych grup. Wpływy Sabbs czy Zeppelin pojawiają się na „War of Kings” w ilościach śladowych. Za to jeśli chodzi o Purpli… cóż, na dobrą sprawę prawie cały nowy album Europe jest spowity gęstą purpurową mgłą. Riff w majestatycznym „Second Day” przypomina nieco kultowe „Perfect Strangers”, a początek „California 405” ma w sobie coś z „Space Truckin`” w wersji znanej choćby z „Made in Japan”. Do tego wszędobylskie organy Hammonda. Nawet orientalne wstawki w „Rainbow Bridge” wydają się mieć swoje źródło na płytach starszych kolegów z Wielkiej Brytanii. Miejscami – jak choćby we wspomnianym „Praise You” czy przypominającym dokonania Thin Lizzy „Days of Rock`n`Roll” – grupie udaje się wyzwolić z tych purpurowych sideł, ale po chwili te skojarzenia i tak wracają.
Europe zawsze mieli rękę do ballad. Bywało trochę glamowo („Carrie”), podniośle („Prisoners in Paradise”), ale też kameralnie („New Love in Town”). Na „War of Kings” Szwedzi umieścili zaledwie jedną, za to bardzo dobrą, pełną „łkających” dźwięków gitary balladę zatytułowaną „Angels (With Broken)”. Poza tym dominują kawałki utrzymane w średnich tempach, muzycy tak naprawdę rozpędzają się jedynie w przebojowym „Hole in My Pocket” (znacznie lepszy pomysł na singiel niż bezbarwny i ciągnący się jak flaki z olejem utwór tytułowy). Panowie odrobinę odpuścili, nie brzmią tak potężnie jak na „Bag of Bones”. To żaden zarzut, bowiem delikatne złagodzenie soundu nie wpływa negatywnie na dynamikę i wyrazistość utworów Europe. To dziś jeden z najlepiej brzmiących zespołów na świecie, organiczny, szczery i pełen pasji.
„War of Kings” to wciąż pozycja, po którą warto sięgnąć. Ze względu na niewielką różnorodność i miejscami nazbyt wyraźne inspiracje Deep Purple daję trzy gwiazdki, choć w dziesięciostopniowej skali z czystym sumieniem byłoby to mocne siedem.
Europe – „War of Kings”
UDR/Warner
Tracklista:
01. War Of Kings
02. Hole In My Pocket
03. The Second Day
04. Praise You
05. Nothin` To Ya
06. California 405
07. Days Of Rock `N` Roll
08. Children Of The Mind
09. Rainbow Bridge
10. Angels (With Broken Hearts)
11. Light It Up
Bonus w wersji deluxe:
12. Vasastan