fot. Michael Lavine
Podczas rozprawy skazującej Seana „Diddy’ego” Combsa doszło do ostrych słów ze strony prokuratury. Federalni prokuratorzy zarzucają mu brak skruchy i „przesadne poczucie pewności siebie”.
„To szczyt arogancji”
Prokurator Christy Slavik w otwierającym oświadczeniu mocno uderzyła w rapera. Jak ujawniła, Diddy miał już zabookowane wystąpienia publiczne na przyszły tydzień w Miami, mimo że jego wolność wisi na włosku.
„To jest szczyt arogancji” – stwierdziła Slavik.
Surowy wyrok na horyzoncie
Prokuratura domaga się 135 miesięcy więzienia, podkreślając, że tłumaczenie obrony, jakoby Diddy prowadził jedynie „rock’n’rollowy styl życia” pełen seksu i narkotyków, jest nie do przyjęcia.
Slavik zwróciła uwagę, że sprawa dotyczy przede wszystkim transportu prostytutek, przemocy oraz organizowania słynnych „Freak-offs”. Co więcej, Diddy miał przyznać się do stosowania przemocy.
15 lat „Freak-offs”
Zdaniem prokuratury, Diddy doskonale zdawał sobie sprawę z nielegalności imprez, które organizował przez ponad 15 lat. Slavik podkreśliła, że to nie był przypadek ani chwilowe zagubienie, lecz świadome i powtarzalne działania.
Podsumowanie
Na sali sądowej atmosfera robi się coraz bardziej napięta. Prokuratura chce, by Diddy „został sprowadzony na ziemię”, a sam artysta – według nich – liczy, że uniknie więzienia i szybko wróci do show-biznesu.