Neuronia: „Nasza obecna muzyka jest wk***iona” (wywiad)

Nowy album od dziś w sprzedaży.


2015.12.15

opublikował:

Neuronia: „Nasza obecna muzyka jest wk***iona” (wywiad)

Muzyka Neuronii, niezależnie na jakim etapie rozwoju, była dość ciężka do zakwalifikowania i zaszufladkowania. Oczywiście porównując „Under the Same Sky” np. z „Winter of My Heart” słychać ogromną różnicę w brzmieniu i w wykonaniu, ale to prawie 12 lat różnicy i chyba źle by to o nas świadczyło, gdyby wszystko zostało po staremu – mówią Dominikowi Wtykło Tektur i Lukass, wokalista oraz perkusista Neuronii. Dziś premiera nowego, nagranego po pięcioletniej przerwie, albumu grupy.

Dlaczego na najnowszą płytę Neuronii, zatytułowaną „Under The Same Sky”, słuchacze musieli czekać aż pięć lat?

Lukass (perkusja): No niestety, chwilę to trwało (śmiech). Oczywiście przez te pięć lat nie próżnowaliśmy. Chcieliśmy naprawdę dopracować numery, żeby wszystko się zgadzało i brzmiało jak powinno. W międzyczasie wydaliśmy EP-kę i nagraliśmy 5-utworowe demo z nowymi numerami, żeby móc ocenić potencjał nowych kawałków. To pociągnęło za sobą kolejne zmiany… i tak nam zeszło te pięć lat. Ale mamy nadzieję, że efekt wynagrodzi długie oczekiwanie.

Tektur (wokal): Nie przesadzę, jeżeli powiem, że jest to nasz najlepszy materiał. Opłacało się długo nad nim pracować i myślę, że słuchacze też to docenią.

Wasz najnowszy krążek zapowiadany jest jako kontynuacja wydanej w 2012 roku EP-ki „Insanity Relapse”.  Czy zatem na płycie znajdą się jakieś utwory z tamtego mini-CD? Jeśli tak, to czy zostały jakoś przearanżowane? Co najbardziej charakteryzowało wydany w 2012 roku materiał i w jaki sposób zostało to rozwinięte na nowej płycie?

L: Masz rację – można spokojnie powiedzieć że „Under the Same Sky” jest kontynuacją kierunku, który obraliśmy na „Insanity Relapse”. Natomiast na nowym krążku nie znajdziecie numerów z EP-ki. Jest to całkowicie nowy materiał – 11 nowych utworów w stylu Neuronii, czyli wszystkiego po trochu. Ten misz-masz stylistyczny najbardziej charakteryzował „Insanity Relapse” i tak też jest w przypadku „Under the Same Sky”. Znajdziecie tu szybkie, thrashowe numery („Good Clean Fun”, „Last Shot”), melodyjne, w średnich tempach („The Descent”, „Under the Same Sky”), czy kawałki które śmiało można nazwać power-balladami („An Elegy” czy „Dialogues of a Love Lost”). Jesteśmy pewni, że jeśli komuś podobała się poprzednia EP-ka, to na pewno „Under the Same sky” trafi w jego gusta.

T: Sądzę, że wspólnym mianownikiem na pewno jest melodia. Ale na tym albumie jest dużo więcej złości, dużo wkurwionych patentów i tekstów. Można powiedzieć, że tytułowe szaleństwo z tamtej EP-ki rozwinęło się już w pełnowartościowego pierdolca (śmiech).

Czy zatem istnieją jakieś punkty wspólne pomiędzy „Under The Same Sky” a Waszymi poprzednimi pełnymi płytami: „Winter Of My Heart” z 2008 oraz „Follow the White Mouse” z 2010?

L: Na pewno są. Chociażby to, że spora część materiału oparta została na riffach Miśka, który na starszych płytach robić praktycznie całość muzyki. Na pewno więcej punktów wspólnych jest z „Follow…” niż z „Winter…”, chociażby z powodu szybszych i cięższych numerów i wokalu Tektura.

T: Ja widzę bardzo mało paraleli z „Winter…” – to był zupełnie inny skład, inny zespół, inna muzyka, dużo chaosu i przede wszystkim tona mroku. Nasza obecna muzyka jest wkurwiona, zła, ale nie „uuu mroczna”, jeżeli wiesz, o co mi chodzi (śmiech). Jeżeli chodzi o „Follow…”, to wspólnym punktem na pewno są melodie. Natomiast nasza „nówka” na pewno różni się od poprzednich tym, że struktury numerów są dużo bardziej przemyślane i harmonijne dzięki długiej pracy nad aranżami.

Czy zamierzacie tym materiałem zainteresować  jaką wytwórnię?

T: Uważam, że nasza muzyka ma potencjał komercyjny (bo nie oszukujmy się, ale większości wydawców właśnie o to chodzi, i słusznie), ale widocznie wytwórnie wiedzą lepiej.

L: Planujemy dać płytę w dystrybucję, współpracujemy także z wrocławską firmą DwaEM Media w zakresie wydania wersji cyfrowej. Na początku roku możecie się także spodziewać klipu promującego płytę, powstałego właśnie dzięki współpracy z DwaEM

Pierwszym singlem promującym nadchodzącą płytę jest „Get Ready for War”. Dlaczego zdecydowaliście się właśnie na ten utwór?

L: Ten numer pokazuje różnorodną stronę muzyki Neuronii. Kawałek fajnie się rozwija od niemal transowej melodii do ciężkiego wstępu i szybszej, motorycznej części. Do tego ciekawe wokale i melodyjne gitary dopełniają całości. No i uważamy że jest to po prostu dobry numer (śmiech). Klucz jest jeden – ma to być dobry kawałek, który wpada w ucho. Planujemy jeszcze kolejny singiel promujący płytę tuż tuż przed wydaniem oraz wspomniany klip na początku roku.

T: Ja od siebie dorzucę, że numer ma dosyć ciekawy tekst, traktujący o „sunday blues”. Osoby w wieku produkcyjnym pewnie czają, o czym mówię, można sobie to też wygooglać (śmiech).

Planujecie trasę koncertową promującą nowy krążek? Jeśli tak, możecie zdradzić Jej szczegóły?

L: Obecnie jesteśmy w trakcie ustalania terminów koncertów – koniecznie musimy zagrać parę sztuk, żeby materiał nie przeszedł niezauważony. Promocja już powoli rusza, ale przede wszystkim chcemy promować płytę graniem na żywo.

T: Trochę się zasiedzieliśmy w piwnicy i nie zaszkodzi rozprostować kości na scenie.

Neuronia oficjalnie istnieje od 2003 roku . Czy nowa płyta to nowy rozdział, czy kontynuacja obranej 12 lat temu drogi?

L: W pewnym sensie jest to kontynuacja drogi obranej na początku. Muzyka Neuronii, niezależnie na jakim etapie rozwoju, była dość ciężka do zakwalifikowania i zaszufladkowania. Oczywiście porównując „Under the Same Sky” np. z „Winter of My Heart” słychać ogromną różnicę w brzmieniu i w wykonaniu, ale to prawie 12 lat różnicy i chyba źle by to o nas świadczyło, gdyby wszystko zostało po staremu (śmiech). Prawdę mówiąc, to ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie.

T: Ja myślę, że Misiek, który zakładał zespół, na pewno powiedziałby, że to kontynuacja tego początku z zimy 2003 roku, ale kontynuacja przez ewolucję.

Od zawsze podkreślacie swoje indywidualne spojrzenie na granie rocka i metalu oraz to, że nie ulegacie trendom. Jak moglibyście zdefiniować ten indywidualizm? Na czym polega unikalny charakter Neuronii?

L: To przede wszystkim wynika z tego, iż nie narzucamy sobie, w jakiej stylistyce mają być numery. Jeśli riffy i melodie są dobre i ciekawe, to pracujemy nad nimi – każdy dodaje coś od siebie, coś, co wynika z jego własnych inspiracji i stylu i w ten sposób powstaje całość. Tak było w zasadzie od początku – każdy z nas słucha innego rodzaju muzyki, czym innym się inspiruje i to powoduje że słychać ten indywidualizm w naszej muzyce. Poza tym, taka różnorodność powoduje, iż na najnowszym albumie każdy znajdzie coś dla siebie.

Jak wygląda Wasza aktywność koncertowa? Gdzie w najbliższym czasie będzie można posłuchać was na żywo?

L: Tak jak wspominałem – jesteśmy na etapie ustalania szczegółów i dat, ale na razie nie możemy podać żadnych konkretów. Na pewno będziemy informować, jak już wszystko będzie dograne.

T: Wszystko załatwiamy praktycznie sami z pomocą znajomych, więc nie będzie to raczej trasa po Stanach, ale mamy ochotę na odwiedzenie paru miast w Polsce i być może wychylenie się za którąś z granic.

Czy planujecie szturmować swoją muzyką przyszłoroczne duże festiwalu w Polsce? Nowa płyta będzie chyba dobrym argumentem?

L: Pewnie, dlatego już teraz zabieramy się za rozmowy w kwestii większych festiwali. W zeszłym roku wzięliśmy się za to trochę zbyt późno i line-upy były już praktycznie zamknięte. Tym bardziej, że nie mieliśmy jeszcze nowego materiału i nie mieliśmy czym się pochwalić organizatorom – poprzednia EP-ka była już na rynku ze 2 lata, nie mówiąc o starszych płytach. Ale teraz mamy świeżutki materiał i możemy śmiało uderzać.

Tagi


Polecane