fot. kadr z wideo
Po trzech miesiącach kończy się sprawa Justina Timberlake’a, którego zatrzymano w Stanach za jazdę pod wpływem alkoholu. Artysta i jego prawnik początkowo zaprzeczali, jakoby Timberlake miał prowadzić pojazd w stanie upojenia. Adwokat Edward Burke Jr. Burke zarzucał policjantom „popełnienie licznych błędów” podczas zatrzymania, funkcjonariusze przekonywali natomiast, że artysta „wykazywał liczne oznaki nietrzeźwości, jak choćby chwianie się na nogach i skręcanie w niewłaściwą stronę”.
Finalnie Timberlake przyznał się do innego zarzutu, co oznacza łagodniejsze konsekwencje dla niego. Sprawa zakończyła się ukaraniem Timberlake’a nie za jazdę po wpływem, ale za kierowanie pojazdem w stanie ograniczonej zdolności, wynikającej ze spożycia alkoholu. Justin będzie musiał zapłacić 500 dolarów grzywny, przepracować społecznie 25 godzin i wystąpić w kampanii przestrzegającej przed siadaniem za kółko po spożyciu alkoholu. Za to ostatnie zabrał się od razu, wygłaszając po wyjściu z sądu płomienne przemówienie.
SPRAWDŹ TAKŻE: Donald Trump straszy Taylor Swift
– Zwracam się do wszystkich widzów i słuchaczy. Nawet jeśli wypijesz jednego drinka, nigdy nie siadaj za kierownicą samochodu. Jest wiele innych opcji – możecie zadzwonić po znajomego, pojechać Uberem. Jest tyle różnych aplikacji do podróżowania. (…) Popełniłem błąd, ale mam nadzieję, że osoby, które teraz to oglądają lub słuchają, wyciągną z tego wnioski. Ja już to zrobiłem. Tak jak powiedziałem – nawet jeden drink jest wystarczającym powodem, by nie siadać za kierownicą – powiedział Timberlake.