Fred Durst, frontman Limp Bizkit, złożył emocjonalny hołd zmarłemu basistowi zespołu, Samowi Riversowi. Basista zmarł w wieku 48 lat. Dokładna przyczyna jego śmierci nie została jeszcze ujawniona.
W niedzielę Durst opublikował na Instagramie ośmiominutowe wideo, w którym wspominał swoją długą przyjaźń z Riversiem.
„Sam Rivers, prawdziwa legenda. Niezwykle utalentowany, wspaniały i wyjątkowy człowiek” – rozpoczął Durst.
Frontman Limp Bizkit przypomniał, jak po raz pierwszy zobaczył Riversa w Jacksonville na Florydzie w latach 90., kiedy ten „niesamowicie grał na basie” w innym zespole.
„Widziałem Sama grającego na pięciostrunowym basie i byłem w szoku. Nigdy wcześniej nie widziałem kogoś grającego na pięciostrunowym instrumencie. Był tak płynny i genialny, wyróżniał się. Nie słyszałem niczego poza Samem – wszystko inne znikało, poza jego talentem.”
Durst nie ukrywał wzruszenia, dodając, że po śmierci Riversa uronił „galony łez”.
„To straszne, że go teraz nie ma. Wylałem galony łez od wczoraj. Sam jest legendą – żył muzyką, dzielił scenę ze mną na stadionach, podróżowaliśmy po całym świecie i dzieliliśmy tyle chwil. Wiem, że gdziekolwiek jest teraz, uśmiecha się i myśli: 'Zrobiłem to’. I zrobił to naprawdę.”
Na koniec Durst podkreślił, jak bardzo jest wdzięczny za wspólną drogę z Riversiem i jak bardzo będzie go brakować:
„Jestem niesamowicie wdzięczny i już bardzo tęsknię. Wszystkie wyrazy wsparcia i miłości w sieci są przytłaczające. Sam naprawdę wpłynął na świat. Jego muzyka i talent będą nadal inspirować. Kocham go bardzo.”
Sam Rivers pozostanie w pamięci fanów jako jeden z najbardziej utalentowanych basistów w historii nu metalu, a jego wkład w muzykę Limp Bizkit będzie pamiętany przez lata.