fot. Karol Makurat / tarakum.pl
Emocje po preselekcjach do tegorocznego Konkursu Piosenki Eurowizji nadal nie opadły i nie zanosi się, by miało się to szybko zmienić. Internauci i media zajmujące się zmaganiami w naszym kraju nadal domagają się od Telewizji Polskiej ujawnienia wyników głosowania, licząc, że dzięki temu mogliby udowodnić fałszerstwo. Ich zdaniem w maju w Liverpoolu nasz kraj powinien reprezentować Jann ze swoją piosenką „Gladiator”.
Poza TVP w mediach społecznościowych atakuje się także Blankę, która finalnie wygrała eliminacje, jurorów, a nawet syna przewodniczącej jury Edyty Górniak, który siedział w czasie nagrań telewizyjnego koncertu obok Blanki. Górniak przyznaje, że ma dość atmosfery wokół zmagań i odcina się od konkursu.
– Jeśli chodzi o projekt Eurovision straciłam do wszystkich zaufanie. Choćby zmieniano i poprawiano regulamin, nigdy więcej nie dotknę tego tematu. Widziałam co działo się w zeszłym roku, widziałam także co ludzie zrobili kiedy pojechał Rafał. I teraz znów jest to samo. Czuję się jak tarcza, którą ktoś wypożyczył i postawił sobie przed drzwiami. Temat jest dla mnie zamknięty – skomentowała w mediach społecznościowych wokalistka. Na sugestię słuchacza, że przyłożyła rękę do rzekomego oszustwa, wokalistka stanowczo zaprzeczyła.
– Nie chcę fanów, którzy w głębi serca wiedzą, że nie mogłabym czegoś takiego zrobić i że nie byłam osobą decydującą w ostatecznym wyniku – a i tak sieją nienawiść tutaj, bo tutaj łatwiej im dotrzeć niż do instytucji. Jesteście niesprawiedliwi i dobrze o tym wiesz. I jesteście winni przeprosiny – i mnie i mojemu synowi za nękanie, absurdalne! metkowanie i pochopne bezmyślne w jakimś amoku podejrzenia. Tyle w temacie. Przekaż kolegom – napisała.