O Przystanku Woodstock (jest świetnie)
W nocy kilku przyjaciół na Fejsie wrzuciło entuzjastyczne posty głoszące, że Przystanek Woodstock najlepszym festiwalem na świecie jest. Powód? Wczoraj w Los Angeles ogłoszono wyniki plebiscytu International Music Industry Awards towarzyszącego najważniejszej w tamtej części kuli ziemskiej konferencji branży muzycznej MusExpo. Spotykają się tam wszyscy, którzy mają cokolwiek wspólnego z muzyką, zwłaszcza prezentowaną na żywo. Są goście od scen, świateł, nagłośnienia, są organizatorzy, promotorzy, menadżerowie i dziennikarze. I to oni głosują. I zagłosowali. Wybrali Jurka Owsiaka najlepszym promotorem koncertowym. Czyli, jakby nie patrzeć, nagrodzili Przystanek Woodstock, imprezę, o której niektórzy nie chcą mówić w ogóle, a inni tylko w kontekście socjologicznym, podkreślając, że nie ważne kto zagra, a ludzie i tak przyjdą. Zgadzam się w tym w 100%. Ale nie można ignorować 4 scen i kilkuset wykonawców. To tak jakby mówić, że Audioriver nie jest imprezą muzyczną tylko fenomenem społeczno-kulturowym, bo karnety rozchodzą się całkiem nieźle, zanim organizator odsłoni pierwsze karty. Oczywiście, i na Audioriver przyjeżdżają ludzie, którzy w pierwszej kolejności chcą tam być. Ufają oni, podobnie jak w przypadku Przystanku, wyborom organizatorów i wiedzą, czego mniej więcej się spodziewać. Nauczyli się tego przez lata. I teraz to procentuje.
Aha, dla porządku: w tegorocznej edycji IMIA, w kategorii „najlepszy promotor koncertowy”, obok Owsiaka, nominowani byli również: Folkert Koopmans (FKP Skorpio, Niemcy), Paul Tollett (Coachella, USA) i Vijay Nair (NH7 / Only Much Louder, Indie). Także ten, sami widzicie.
W oficjalnej informacji prasowej przeczytać można obszerne wypowiedzi wyraźnie wzruszonego Owsiaka: – „W czasie kilkudniowego pobytu na Musexpo w Los Angeles mogliśmy wiele razy obserwować, jak fantastyczne emocje budzi Przystanek Woodstock u ludzi z całego świata! Nasz festiwal podziwiany jest za swoją otwartość, za ideowość, za fantastyczną społeczność jaką udało zbudować się z uczestnikami imprezy. Wyrażano uznanie dla naszej bezkompromisowości w budowaniu festiwalu niekomercyjnego, organizowanego przede wszystkim dla ludzi, opartego na wartościach bliskich młodym fanom muzyki. Przystanek Woodstock był w tym roku gwiazdą Musexpo, a mnie po prostu rozpiera duma z efektu, jaki osiągnęliśmy po 21 latach pracy„.
Dla mnie to kolejny dowód na rozwój i wysoki poziom krajowego rynku festiwalowo-koncertowego. Zaległości sprzed dziesięcioleci nadrobiliśmy ekspresowo, udowadniając wszystkim, że Polak potrafi. Dowodem na to są też liczne nagrody i wyróżnienia dla innych naszych festiwali jak Tauron, Audioriver czy Open`er. Świetnie podsumował to Krzysztof Dobies, rzecznik WOŚP, z którym rano rozmawiałem: „Ok, nagrodę przyznano Jurkowi, ale to przecież wyróżnienie dla całej polskiej branży koncertowej„.
O Spring Break (jest świetnie)
Również na Facebooku długo przetaczały się echa zeszłotygodniowego, poznańskiego Spring Break. Była to dopiero druga edycja showcase`owego eventu, ale już wiadomo, że to strzał w dychę. Kilkanaście klubów, grubo ponad setka koncertów, panele, spotkania, dyskusje. Luźna i przyjazna atmosfera. Zespoły miały szansę się pokazać, ci, którym to potrzebne, mieli okazję zobaczyć. Mikołaj Ziółkowski z Alter Artu, twórca Open`era zapytany wprost, ilu spośród polskich wykonawców występujących na Spring Break ma szansę na pojawienie się w line-upie Open`era, odpowiedział: około dwudziestu, może trzydziestu. Robi wrażenie? Moim zdaniem robi.
W kontekście Spring Break pojawiły się też słowa krytyki. Część muzyków i menadżerów zaczęła podnosić kwestię zwrotów kosztów, warunków i czasu trwania występów podczas poznańskiej imprezy. W kliku miejscach wybuchła całkiem pożyteczna dyskusja nt. czy 300 zł zwrotu kosztów za dojazd z Krakowa do Poznania dla kilkuosobowej formacji jest w porządku i kto w ogóle zarabia na całym przedsięwzięciu. Twórcy festiwalu otwarcie przyznają, że dokładają do niego i przez jakiś czas dokładać będą. I że nie mają nic przeciwko, by kiedyś zacząć na nim zarabiać. Niektórzy artyści okopali się na stanowisku, że mają w dupie takie wygłupy i nie chce im się dymać przez pół kraju, by zagrać przez pół godziny dla garstki ludzi. Inni jeszcze, czasem powołując się na doświadczenia ubiegłoroczne, informowali, że event jest spoko, bo jak się dobrze wypadnie, to zawsze coś wpadnie (w sensie korzystne propozycje koncertowe). Mnogości relacji medialnych i szumu jakie wywołały udane występy (nawet dla garstki pod sceną), nie chce mi się przytaczać. Wygląda na to, że Spring Break jest imprezą, do której każdy coś dorzuca (wykonawcy, uczestnicy, delegaci, dziennikarze, wydawnictwa…), choćby dlatego, że trzeba ponieść koszty dojazdu, hotelu i tzw. „integracji” ;). A prawdziwą moc tej imprezy poznamy za kilka miesięcy, kiedy to objawią nam się pierwsze realne „zyski” tych wykonawców, którzy swoimi występami „kupili” sobie zainteresowanie wydawców, promotorów i dziennikarzy. No i publiczności.
O Jarocinie (jest dobrze)
W tym krótkim tygodniu przed długim weekendem warto wspomnieć o festiwalu w Jarocinie. Jego organizatorzy (teraz jest to MJM Prestige) ogłosili właśnie, że do konkursu Rytmy Młodych zgłosiły się zespoły z 90 różnych miast z całej Polski. No i git! Bo o ile nie wierzę w jakąś drastyczną zmianę w samym festiwalu (czego domagali się przeciwnicy poprzedniego organizatora), było całkiem nieźle i źle nie będzie, to może uda się rozruszać konkurs dla młodych kapel, za co bardzo trzymam kciuki. Serio. Uważam też, że adaptowanie formuły stosowanej przy eliminacjach do Przystanku Woodstock to dobre posunięcie i mam nadzieję, że nikt na nikogo się tu nie pogniewa. Dla porządku dodam, że eliminacje do jarocińskich Rytmów Młodych odbędą się w Rudzie Śląskiej, Goleniowie, Warszawie, Gdańsku i Poznaniu. Wszędzie wystąpi po 12 zespołów, spośród których łącznie 15 formacji zostanie zaproszonych do półfinału w jarocińskim Spichlerzu Polskiego Rocka. W finale aż 8 zespołów powalczy o laury na dużej scenie podczas festiwalu. Co z tego wyjdzie, zobaczymy, ale źle to nie wygląda. Sam line-up Jarocina, jak do tej pory, też specjalnie nie odstaje od lat poprzednich. Mniej jest rzeczy z importu, to fakt. Zwolennicy „dawnego Jarocina” nieformalnie (w swojej grupie na FB) głosowali na KSU, to i będą mieli ich koncert. Z gwiazd zagranicznych wiadomo na razie jedynie o Peterze Hooku, który ze swoim zespołem zaprezentuje najważniejsze dokonania Joy Division. Będzie też np. Organek, który wydał jedną z najlepszych w ostatnim czasie w Polsce płyt rockowych. Ten sam Organek (z zespołem oczywiście) przeszedł też do finału eliminacji do Przystanku Woodstock. Bardzo dobra wiadomość. Właściwie to obie.
O Dębica GoodFest (jest fatalnie)
I jeszcze zła wiadomość, też z dziś. Organizatorzy GoodFestu w Dębicy poinformowali, że zwijają manele. Główny sponsor tego młodego i bardzo ambitnego festiwalu ma już inną wizję imprezy, w którą chce się angażować. „Drodzy fani wszystkich trzech edycji Goodfest 2012-14 – pragniemy Was poinformować, że niniejszym kończymy organizację ogólnopolskiego Festiwalu polskiej muzyki alternatywnej w Dębicy, w związku z podjętą decyzją przez głównego sponsora o zmianie charakteru imprezy na lokalną i festynową, daleko odbiegającą od przyjętych przez nas założeń promocji tego, co w polskiej muzyce jest świeże, wartościowe i wyznaczające trendy” – można przeczytać na festiwalowym profilu FB. Dalej jest o tym, że może gdzieś, kiedyś, w podobnej formule ale w innym miejscu. Oby. Tymczasem pozostaje żal, bo ten festiwal zapowiadał się naprawdę rewelacyjnie i stał mocno w kontrze do dożynkowych cepeliad. Szkoda.
Nowy organizator dębickiej imprezy (ten sam co robi Męskie Granie) zapowiada, że headlinerem będzie Dawid Kwiatkowski, a obok niego wystąpią m.in.: Molesta Ewenement, Hey, Xxanaxx i Fair Weather Friends. Poprzedni (Filip Berkowicz) też się nie poddaje i zapowiada powrót w czerwcu 2016 z tą samą formułą.