Artur Rawicz: „Przegapiłem płytę, która czekała na wydanie 25 lat. Wstyd”

Rock co krok - vol. 0028.

2016.04.07

opublikował:


Artur Rawicz: „Przegapiłem płytę, która czekała na wydanie 25 lat. Wstyd”

Grzegorza Ciechowskiego wspominamy zazwyczaj pod koniec roku – 22 grudnia przypada jego rocznica śmierci – albo pod koniec sierpnia – kiedy przypada rocznica jego urodzin. W pozostałych okresach raczej już cicho o Ciechowskim. Czasem jakiś specjalny koncert, czasem jakiś mniej lub bardziej związany z nim artysta objawi się ze specjalnym projektem nawiązującym do postaci tego wybitnego muzyka. Do mnie Ciechowski powrócił kilka tygodni temu z płytą, którą przegapiłem! Dziś chcę zwrócić na nią uwagę wszystkim tym, którym również ta płyta umknęła. Spokojnie, wszyscy trochę jesteśmy rozgrzeszeni.

Z końcem ubiegłego roku ukazała się płyta w całości wyprodukowana przez Grzegorza. Album nosi tytuł „Warsaw”, nagrano go w S4 przy Woronicza, a w nagraniach uczestniczył też inny wielki rodak – Krzesimir Dębski prowadzący wówczas Warszawską Orkiestrę Symfoniczną. W sumie można uznać, że była to premiera tej płyty. 25 lat temu ukazała się ona na Wyspach Brytyjskich w bardzo skromnym nakładzie, wydana przez małą wytwórnię, która nazwę wzięła od debiutanckiego krążka Yello „Solid Pleasure”. Warto wspomnieć o Yello, bo Dieter Meier odegrał tu ważną rolę. To on np. zebrał fundusze na realizację tych nagrań, on dał artystom wolną rękę, a wcześniej, trochę przypadkowo, poznał ich ze sobą. „Warsaw” miała ponoć ukazać się w Polsce pod skrzydłami jakiegoś dużego wydawcy, ale ten w ostatniej chwili schował ją do szuflady uznając, że jest za mało mainstreamowa i przebojowa. I tak, bez woli artystów, płyta przez ćwierć wieku kurzyła się w różnych biurkach i na różnych półkach, aż wreszcie nakładem Mystic Production ukazała się w grudniu 2015 roku.

Czyja to płyta? Artystka występuje pod pseudonimem Mona Mur, naprawdę nazywa się Sabine Bredy. W latach osiemdziesiątych współpracowała z Einstürzende Neubauten. Nagrała z nimi „Jeszcze Polska”, industrialną rzecz ze słowami polskiego hymnu – taka ciekawostka. Chwilę później poznała Dietera Meiera i ich drogi zawodowe splotły się na lata. Ten pod koniec dekady trafił do Wrocławia, gdzie realizowane były zdjęcia do jego filmu „Lightmaker”. Tam zagraniczną ekipą opiekowała się Małgorzata Potocka. Ta poznała Meiera ze swoim mężem. Później, kiedy Mona Mur przebywała w 1989 roku w Warszawie, Meier poznał Monę z Ciechowskim. Zawiązała się przyjaźń. „Zostaliśmy bliskimi przyjaciółmi i szybko zaczęłam poznawać muzykę Grzegorza, zarówno to, co nagrał z Republiką, jak i solowe dokonania” – opowiadała kiedyś Mona, dodając: „Jego poetyckie podejście do muzyki i otwarty umysł bardzo mi się spodobały i pchnęły do współpracy z nim”.

Na płycie sprzed 25 lat słychać bardzo dużo Ciechowskiego. Tego z Republiki i z innych projektów. Słychać rysujące się cienie pomysłów, część z nich odbijała się echem w późniejszych produkcyjnych dokonaniach Grzegorza, kiedy pracował z Kayah, Groniec, Steczkowską czy innymi artystami. Słychać tu też sporo Obywatela G.C. Słychać go też w chórkach. Świetna pocztówka z przeszłości, zwłaszcza dla tych, którzy choć odrobinę cenią Ciechowskiego, a dosyć mają sztampowych, okolicznościowych wydawnictw, wznowień i kompilacji. „Warsaw” to płyta, która powinna była ukazać się ćwierć wieku temu. Kiedy słucham jej dziś, mam wrażenie, że mimo szlachetnego, retro-analogowego posmaku, wcale nie brzmi anachronicznie. I jeśli jest jakieś ziarno prawdy w tym, że całość finalnie nie podoła się wówczas Monie, to kompletnie tego nie rozumiem. I cieszę się, że jakiś czas temu zmieniła zdanie.

W dzisiejszej playliście TIDAL chcę pokazać Wam kilka numerów Mony Mur z „Warsaw” na tle różnych rzeczy, które wyszły spod łapy Ciechowskiego. Tak bez żadnej okazji. No, może z dwóch powodów. Po pierwsze, głupio mi, że przegapiłem tę premierę i po drugie, akurat ta płyta, Mona Mur i Ciechowski nie potrzebują specjalnych okazji, by przypomnieć o nich. Miłego słuchania.

Polecane