Już teraz możemy wstępnie stwierdzić, że 2016 rok nie będzie tak wybitny dla amerykańskiej muzyki, jak jego poprzednik. Zaznaczmy jednak, że to żadna tragedia. Z 2015 niewiele roczników może się równać – przynajmniej na gruncie „czarnych” gatunków, które nas w tym wypadku szczególnie interesują. Nagrania wydane w 2016 nie wypadają wprawdzie tak imponująco, ale opierając się na pierwszym półroczu, wciąż można stworzyć porządną, w kilku miejscach wręcz porywającą playlistę.
Poniższe kilkanaście utworów rozpościera się między tymi znanymi a tymi, które nie zdobyły takiej popularności, na jaką zasługują. Z jednej strony mamy więc „One Dance” Drake’a, bijący rekordy singiel z albumu „Views”. Z drugiej „Weston Road Flows”, utwór z tego samego albumu, ale nie tak przebojowy, mimo że oparty na uroczym samplu z Mary J. Blige. Podobnie postąpiliśmy z „The Life of Pablo” – owiane złą sławą „Famous” zderzyliśmy z inicjującym ten krążek „Ultralight Beam”, już nie tak kontrowersyjnym, a przecież zachwycającym gospelowym natchnieniem.
Zarówno „Views”, jak i „The Life of Pablo”, choć odbiły się szerokim echem na rynku muzycznym (duża w tym zasługa charyzmatycznych gospodarzy), nie są w pełni udanymi krążkami. Znajdują się tam dłużyzny, nudniejsze fragmenty, ślady przerośniętych ambicji. Nieco inaczej wygląda sprawa z „Lemonade”, trzecim najgłośniejszym albumem tego roku. To płyta równa, realizująca w pełni założony plan, osobista i społecznie zaangażowana. Najlepsza w dyskografii Beyonce? To na pewno. Ale też w kilku miejscach ocierająca się o wybitność. Trochę szkoda, że domniemany kryzys w małżeństwie Carterów przyćmił wartość muzyczną tego krążka.
A propos społecznego zaangażowania, 2016 rok przyniósł kolejną porcję utworów poświęconych życiu Afroamerykanów w USA. Tym razem głos zabrał m.in. mąż Beyonce, Jay Z, przygotowując specjalną playlistę w TIDAL-u i publikując pierwszy utwór od trzech lat. „Spiritual”, jak zdradził, powstał już jakiś czas temu, ale zdecydował się wydać go teraz, kilka dni po tym, jak amerykański policjant zabił czarnoskórego sprzedawcę płyt.
Świetny, zaangażowany na różnych frontach, dedykowany wszelkim mniejszościom krążek nagrał też Blood Orange. „Freetown Sound”. Ten wokalista nie zna żadnych jakichkolwiek podziałów gatunkowych. Porusza się między r&b, funkiem, synthpopem i innymi eklektycznymi rejonami muzyki, by snuć opowieści o zapomnianych, niedocenionych, wykluczonych. A kimś takim jest bez wątpienia Sandra Bland, 28-letnia działaczka ruchu Black Lives Matter, która (jak głosi oficjalna wersja) zmarła samobójczą śmiercią w jednym z teksańskich więzień.
Podziałów gatunkowych nie zna też Anderson .Paak, zdaniem wielu największy wygrany tego roku. Nie dość że wydał wspaniałą solówkę „Malibu”, to co rusz zachwycał gościnnymi występami – ostatnio u Schoolboya Q i Mac Millera (ten drugi utwór, „Dang!”, znajdziecie w naszej playliście). Czy ktoś może się w tym momencie równać z tym wszechstronnym, wokalno-rapowym stylem? Chyba tylko Frank Ocean, na którego album wszyscy czekamy z niecierpliwością. Ale to już kwestia przyszłości. Czyli kolejnych miesięcy 2016 roku.