Wyjątkowo będę podzielał zdanie innych. Jestem kolejną osobą, która twierdzi, że „Legends of the Summer” zostanie jako tako zapamiętane tylko i wyłącznie z jednego powodu. I wcale nie trzeba traktować tego jako wady.
Jest to pierwszy projekt rapera z Filadelfii po jego wyjściu z więzienia. „Projekt”, bo tego luźnego zbioru czterech numerów chyba nie można potraktować nawet jako EP-ki. 13 minut, które skutecznie może umilić spacer od klatki schodowej do przystanku autobusowego i to w taki sposób, że czasami można złapać się za głowę. Z wrażenia, zwłaszcza kiedy nasz sympatyczny filadelfijczyk w „Stay Woke” z dumą oznajmia, że chwalą go Jay-Z i Eminem.
Meek Mill potrafi pisać, dobierać beaty, wie co to dobry hook i zna odpowiednich ludzi, m.in. Miguela i Swizz Beatza, którzy na najnowszym dziele pomogli mu w dwóch utworach. Pisanie wielkich esejów o czterech kawałkach trochę mija się z celem, ale „LotS” ma jedną, wielką zaletę. Jest bardzo różnorodne, bo w przeciągu raptem kilkunastu minut potrafi nas zabrać z „Milladelphią” na ulice współczesnej Atlanty, by za chwilę zaskoczyć soulfulowym klimatem wyjętym z luksusowej rezydencji Rick Rossa na Florydzie.
To jest tylko rozgrzewka i to bardzo solidna, bo każdy z czterech numerów to osobna historia i styl, który przedstawia Meek Milla jako jedną z najbardziej uniwersalnych postaci współczesnego rapu. Dobry prognostyk przez nadchodzącymi większymi projektami, które aż proszą się o więcej „więziennych” tematów, których na „Legends of the Summer” zwyczajnie nie ma.
3,5 / 5
Dawid Bartkowski
Tracklista:
1. Millidelphia
2. Dangerous
3. 1am
4. Stay Woke