fot. Karol Makurat / @tarakum_photographyO.S.T.R. Ostry
Choć Ostry nie unika już mediów tak intensywnie, jak jeszcze kilka lat temu, to nadal wywiady z nim nie są częstym widokiem. Artysta pojawił się w nowym odcinku trójkąta Gabi Drzewieckiej i Agnieszki Woźniak-Starak, gdzie opowiedział o swoich muzycznych początkach.
– Jeżeli kiedykolwiek miałem talent do czegokolwiek, to było to granie na skrzypcach. Przychodziło mi to łatwo – przyznał artysta.
Niestety, wygląda na to, że sąsiedzi nie podzielali jego zdania, ponieważ zarówno gra na skrzypcach, jak i pierwsze próby nagrywania rapu, spotykały się raczej z chłodnym przyjęciem.
– Pode mną mieszkał gościu, który był operatorem kamery i kręcił filmy przyrodnicze. Miał robotę przystosowaną do jego profilu psychologicznego, czyli po prostu lubił ciszę. Chował się w krzakach z kamerą, a potem wracał do domu i słyszał iiii-ii-ii (artysta naśladuje grę na skrzypcach – przyp. red.). Sąsiad obok próbował nam porąbać fortepian, bo pomylił skrzypce z fortepianem, z siekierą się rzucał. Masakra, nie? To było zabawne. Do dzisiaj słyszę, że sąsiadka z góry umarła przez mój rap – mówił O.S.T.R., po czym przeszedł do anegdoty:
– Napadli tego sąsiada z domu. Ale on mnie nienawidził, naprawdę. Akurat wychodziłem z moim psem. Pies rzucił się na tych ludzi, ja się na nich rzuciłem. Zaczęli uciekać, ja zacząłem z nimi, nie myśląc, że jestem tylko z psem. Wbiegli we trzech w krzaki, ja za nimi. Potem się zastanawiałem: „cholera, przecież ja tam biegnę, zaraz dostanę wpierdziel”. Szybko stamtąd odbiegłem, wracam do domu i idę do tego sąsiada, on leży zakrwawiony na klatce, podchodzę, pytam, czy wszystko OK, a on: „żeby sprawa była jasna – ja cię o to nie prosiłem.