fot. Instagram
O problemach prawnych Diddy’ego wie już chyba cały świat. Od kilku dni poniekąd łączy się z nimi także Jaya-Z. Raper został oskarżony o napaść seksualną na kobietę. Anonimowa oskarżyciela złożyła kilka dni temu pozew przeciwko Shawnowi Carterowi. Pierwotnie pozew został złożony w październiku i jako oskarżonego wskazywał jedynie Diddy’ego, teraz uwzględniono w nim także autora „99 Problems”.
Według dokumentów złożonych w sądzie do gwałtu miało dojść w 2000 roku na afer party MTV Video Music Awards. W pozwie napisano, że przyjaciel odwiózł dziewczynę ją na rozdanie nagród VMA w Radio City Music Hall. Nie miała biletu więc podchodziła do różnych kierowców limuzyn, aby spróbować dostać się na galę. Jeden z kierowców, powiedział jej, że pracuje dla Combsa i że „pasowała do tego, czego szukał Diddy”. Zaprosił ją na imprezę po gali i powiedział, żeby wróciła do jego samochodu później wieczorem, po tym jak przetransportuje Cartera i Combsa. Później kierowca ją odebrał i po 20 minutach dotarli do białego domu z podjazdem w kształcie litery U. Musiała podpisać dokument, który był umową o zachowaniu poufności, aby móc wejść na imprezę, która, jak podaje dziewczyna, była pełna celebrytów i ludzi biorących marihuanę i kokainę. Zaoferowano jej drinka, który sprawił, że poczuła się „oszołomiona” i poszła do pokoju, aby odpocząć. Niedługo potem, Combs i Carter mieli wejść do pokoju, a Combs zapytał czy „Jest gotowa na imprezę!”.
SPRAWDŹ TAKŻE: Justin Bieber przeszedł przez piekło u Diddy’ego
Wtedy, jak twierdzi, Carter zdjął jej ubranie, przytrzymał ją i zgwałcił, podczas gdy Combs i inna celebrytka na to patrzyli. Twierdzi, że Combs ją również zgwałcił, podczas gdy Carter i kobieta przyglądali się temu czynowi.
Po rzekomej napaści, jak twierdzi pozwana, „złapała swoje ubrania” i uciekła. Udała się na stację benzynową, gdzie zadzwoniła do swojego ojca.
Problem w tym, że zeznania kobiety funkcjonującej jako Jane Doe, okazują się niespójne, co zdaniem prawnika reprezentującego Jaya-Z jest równoznaczne z tym, że cała sprawa to ściema. Alex Spiro przekonuje, że pozew jest kpiną z wymiaru sprawiedliwości i kategorycznie zaprzecza, by jego klient miał z tą sprawą cokolwiek wspólnego. Prawnik Cartera stara się przy okazji odciągnąć od swojego klienta uwagę mediów skupionych na Diddym. Spiro podkreśla, że Jay-Z nie miał nic wspólnego z działalnością Diddy’ego.
– Znali się od lat, ale tylko na płaszczyźnie zawodowej. Podobnie jak w każdym innym zawodzie, także i tutaj ludzie po prostu współpracują. Chodzili razem na mecze, wspierali się – tak to funkcjonuje – mówi o relacji Jay-A z Diddym Alex Spiro.