Dlaczego słowo „ped*ł” zniknęło z kawałków Słonia?

Raper odnosi się do homofobicznych i rasistowskich tekstów.


2021.03.07

opublikował:

Dlaczego słowo „ped*ł” zniknęło z kawałków Słonia?

Foto: P. Tarasewicz / CGM.PL

Już jutro na łamach CGM.pl i na naszym kanale na YouTube będziecie mogli zobaczyć nowy odcinek Flintesencji, którego gościem jest Słoń. Z racji na to, że od jego ostatniego spotkania z Marcinem Flintem minęło sporo czasu, rozmowa znacznie wykracza poza wątki związane z ubiegłorocznym krążkiem „Redrum”.

Zanim pokażemy Wam całość, zapraszamy do obejrzenia obszernego fragmentu, w którym Słoń mówi m.in. o homofobicznych i rasistowskich słowach, które w przeszłości pojawiały się w jego kawałkach. Raper przyznaje, że uświadomił sobie, iż określenie „p***ł”, któego jako dzieciak używał na podwórku, dziś jest odbierane jako krzywdzące konkretne grupy ludzi, dlatego zdecydował zaprzestania używania go.

Twórczość Słonia należy do najbardziej bezkompromisowych na rodzimej scenie, jednak artysta podkreśla, że nie jest ani homofobem, ani rasistą, więc nie chce, by jego numery w jakikolwiek sposób promowały podobne postawy. Zobaczcie, jak raper komentuje tę sprawę w rozmowie z Marcinem.

Sprawdź także: Słoń: „Pojawi się w Polsce taki raper, który chamstwo i brak granic przeciągnie do takiego punku, że nie będzie nic dalej”

Zanim Flint zaprosił Słonia przed kamerę, zrecenzował na naszych łamach jego ostatni album, wystawiając mu ocenę 4/5. Czego zabrakło do maksymalnej noty?

Mam wrażenie, że krążek bazowy mógłby być krótszy, takie „Głębiej” z „Władzą absolutną” śmiało dałoby się wypchnąć do jakiejś fanowskiej edycji, a podstawa stała by się dzięki temu bardziej zwarta i dynamiczna. Chrisowi Carsonowi w żadnym razie nie brakuje umiejętności, brakuje za to adekwatnego do Słonia poj***wa, chorych bębnów, dzikich przesterów, glitchy, zepsutych bitów zdolnych pchnąć całość w rejony chociażby clipping. Z kolei rap Wojtka nie ma jeszcze tej obrazkowości, wyczucia detalu i dramaturgii, żeby poczuć się jak bohater tego koszmaru. Owszem, gospodarz świetnie horrory referuje, skojarzenia ma szalone, jednak w samej narracji jest coś akuratnego i zdroworozsądkowego. Mayhem i Darkthrone się przestraszę, nawet Kozy i Augustyna/KND się przestraszę, ba, przy takim Tau o***am zbroję po naramienniki. Tu jest tylko bardzo bystry profesjonalista, najmocniejszy w osobistych wyznaniach, wcale nie wtedy gdy smaruje sztuczną krwią oblicza śmierci – pisze Flint.

Polecane