Dave Grohl – „Play”

Rush wannabe.

2018.08.11

opublikował:


Dave Grohl – „Play”

grafika: mat. pras.

Choć nazywanie Foo Fighters podrasowanym Nickelback jest krzywdzące, nie da się ukryć, że pozycja jednego z najpopularniejszych obecnie rockowych zespołów na świecie niekoniecznie idzie w parze z jakością. O ile jednak można nie lubić Dave’a Grohla jako kompozytora, wokalisty i gitarzysty, o tyle trudno nie ulec jego urokowi i pasji, kiedy opowiada o muzyce.

Półgodzinny dokument, a właściwie będący jego centralną częścią utwór „Play” to przede wszystkim hołd złożony przez Grohla muzyce. To także kolejny dowód jego szczerego zaangażowania w granie. Dave niby stara się nam pokazać, że wciąż próbuje zrozumieć muzykę, że nawet mając trzydzieści lat stażu scenicznego wciąż czuje się jak uczeń. „Nawet teraz, kiedy jestem 49-letnim facetem, wciąż staram się je rozgryzać. To nie jest coś, co da się do do końca opanować” – przekonywał w zapowiedzi „Play” muzyk, ale wygląda to jedynie na sztucznie dorobioną ideologię. Po co więc Grohl nagrał „Play”? To oczywiste – z zajawki. I dlatego, że mógł sobie na to pozwolić.

Siedmiu Dave’ów Grohlów

Samo 23-minutowe, instrumentalne „Play” można zamknąć w dwóch słowach: Rush wannabe. W najdłuższym w swojej karierze utworze Dave usiłuje zawrzeć ducha muzyki kanadyjskich gigantów, ale brakuje mu nieco umiejętności. Po mocnym początku płynnie przechodzi do lżejszej części, w której do głosu dochodzi ksylofon. Potem znów dociska i ponownie odpuszcza. „Play” z pewnością nie brakuje dobrych pomysłów. Właściwie jest ich tutaj więcej niż na niejednej płycie Foo Fighters. Mimo wszystko Dave nie zdołał spiąć „Play” jako całości. Ciężko tutaj także o element zaskoczenia. Nawet przy pierwszym podejściu jesteśmy w stanie przewidzieć, co wydarzy się za chwilę.

Muzyczne niedostatki rekompensuje warstwa wizualna. Czarno-białe „Play” przedstawia zmultiplikowanego Dave’a grającego na gitarach, basie, perkusji, wspomnianym ksylofonie, klawiszach oraz przeszkadzajkach perkusyjnych. Choć kamera na ogół pokazuje jedno z wcieleń Grohla, w filmie znalazło się także miejsce na ujęcia przedstawiające jednocześnie siedmiu Dave’ów. Największą przyjemnością jest oczywiście oglądanie go przy perkusji, przy której wygląda, jakby czuł się najpewniej.

 

 

Mimo wszystko „Play” dowodzi, że nieustannie rozgryzający muzykę Dave jest pojętnym uczniem. Jeśli zestawimy nowe wydawnictwo z pierwszym krążkiem Foo Fighters, który Grohl nagrał niemal w całości samodzielnie, w uszy rzuci się poprawa jakości na każdej płaszczyźnie. Widać, że Dave solidnie przepracował ostatnie dwie dekady. Kto wie, może jeśli kolejne będą dla niego równie owocne, wreszcie zdoła dogonić Rush.

Maciek Kancerek
Ocena: 3/5

Tracklista:
1. Play

Polecane