foto: kadr z wideo
W nocy z niedzielę na poniedziałek poznaliśmy laureatów nagród Grammy. Triumfatorem gali okazał się Bruno Mars, który zgarnął statuetki m.in. w trzech najważniejszych kategoriach: Nagranie roku, Utwór roku oraz Album roku.
Swoją irytację szybko wyraził Justin Vernon, lider Bon Iver i laureat dwóch nagród w przeszłości. – Bez obrazy dla pana Marsa, ale to są jakieś jaja – napisał Vernon na Twitterze. – Wygląda na to, że Grammy wciąż są czymś, czego poważni muzycy nie powinni traktować poważnie. Jeśli mamy trzymać się faktów, pan Mars wyrobił sobie markę w branży dzięki tworzeniu hitów… z przetworzonych przebojów z przeszłości. Grammy są dla przemysłu muzycznego – muzyka sama w sobie jest dla wszystkich innych – kontynuował artysta.
Robin Pecknold z zespołu Fleet Foxes, który 4 lipca wystąpi na Open’erze, podzielił się swoimi opiniami na Instagramie: – Moim zdaniem, oprócz Kendricka, SZA i JAYA-Z nic dobrego nie było nominowane. Ale przyznawanie nagrody Toys R Us Gap Band (Toys R Us – amerykańska sieć sklepów z zabawkami, The Gap Band – funkowy zespół z lat 70. – przyp. red.) to przegięcie. Pecknold przyznał też, że wielu albumów, które w komentarzach przytaczali obrońcy wyników, po prostu nie słyszał, choć pochwalił krążek nominowanej noise rockowej grupy No Age.
The War On Drugs odebrali nagrodę za najlepszy album rockowy. Adam Granduciel w rozmowie z Pitchforkiem nie krył swojej radości. – To wspaniały dzień. Czujemy się, jakbyśmy wszyscy grali Grammy, nawet nasz dźwiękowiec Lowell. Nie spodziewałem się, że wygramy. Muzyk także podzielił się swoimi opiniami na temat wyników. „Myślałem, że album Lorde coś wygra, to znakomita płyta („Melodrama” – przyp. red.). Bardzo się cieszę, że The National wygrali. Ale wydaje mi się, że te wyniki nie mają prawdziwych konsekwencji. Płyta Lorde jest świetna i wciąż będzie świetna. Mam nadzieję, że dość satysfakcjonujący jest fakt, że była nominowana. Jest wiele znakomitych płyt, które możesz uważać za najlepsze w historii, a potem dziwisz się, że nie zdobyły żadnych nagród i nominacji. Nie jest to wyznacznik tego, co jest dobre albo warte słuchania.
Jednym z bardziej kontrowersyjnych wyróżnień była nagroda dla najlepszego nowego artysty przyznana Alessi Carze. W odczuciu wielu Cara jest obecna na scenie zbyt długo (jej album „Know-It-All” ukazał się w 2015), aby zasługiwała na ten tytuł. Większość komentatorów spodziewała się, że statuetkę odbierze SZA. W poście na Instagramie Alessia odnosząc się do „rzekomej krytyki czegoś, nad czym nie miałam żadnej kontroli” napisała: – Nie zamierzam martwić się czymś, o czym marzyłam od dziecka i na co bardzo ciężko pracowałam. Dużym problemem tej branży jest przekonanie, że talent artysty i jego ciężka praca znaczą mniej niż popularność i statystyki. Nie pozwolę, aby moje starania zostały podważone przez ludzi, którzy odrzucają moje osiągnięcia, aby powiedzieć mi, jak bardzo jestem do niczego – dodała wokalistka.