Jest sporo dobrego hip hopu, ale niekoniecznie na pierwszym planie. Nie widać go w telewizji, nie słychać w radiu. Tam puszczają bzdury. Ludzie myślą, że hip hopem jest to, co leci w MTV. Faktycznie w większości tych piosenek dostraja się wokale, a dziewczyny śpiewają refreny.
Wszystko zostało sformatowane.
Na jedno kopyto. Muzyka straciła różnorodność, wszystkie zespoły upodabniają się do innych, naśladują to, co się sprzedaje.
Epoka pomysłowego, oryginalnego i nieszablonowego hip hopu minęła. W latach dziewięćdziesiątych każdy szukał własnego brzmienia, łatwo było rozpoznać, kto śpiewa. Obecnie wszyscy brzmią podobnie, hip hop stał się nudny. Jednak obok zespołów, które lecą w MTV, choć nikomu się nie podobają, są tysiące innych, tworzących świetny hip hop w cieniu. Można je znaleźć w internecie, poznać dzięki znajomym lub na koncertach. Od razu słychać, że to coś świeżego i dobrego. Potem opowiada się o nich przyjaciołom i wieść się niesie. Przy odrobinie szczęścia, kariera takiego zespołu czy artysty może nabrać rozpędu, nawet bez udziału telewizji i radia. Dobrego hip hopu jest sporo i wciąż się rozwija. Pospolite materialistyczne pierdoły częściej słychać, ale na nich się nie kończy – wystarczy dobrze poszukać. Gdzieś tam się kryją, nikt ich nie puszcza. Fani powinni pisać listy do mediów, domagając się prawdziwej muzy, zamiast w kółko tego samego. Jeśli fani się nie odezwą, nikt się nie dowie, czego chcą. Z drugiej strony jest towar, który łatwo sprzedać, bo nie jest kontrowersyjny, tylko bezpieczny.
W teledysku nie ma cycków, więc można puszczać.
Tak jest bezpieczniej. MTV walczy o oglądalność, więc puszcza bezpieczny rap bez żadnych treści. Nie prowokuje do myślenia. Liczą się cyfry i sprzedaż reklam, więc idą po najmniejszej linii oporu, żeby nie narazić się rodzicom ani Federalnej Komisji Łączności. Łatwiej jest puszczać bzdury. My na tym cierpimy, ale tak już jest – trzeba iść dalej.
Żeby móc sobie spojrzeć w lustrze w twarz.
Otóż to.