1 NA 1: Artur Rawicz vs Vavamuffin

"Nikt nam nie zarzuci, że kopiujemy reggae z Jamajki i przekładamy je na nasz grunt".

2017.03.12

opublikował:


1 NA 1: Artur Rawicz vs Vavamuffin

foto: P. Tarasewicz

Przy okazji premiery „V”, piątej płyty Vavamuffin Reggaenerator odwiedził naszą redakcję, by porozmawiać z Arturem Rawiczem o wadach i zaletach pracy w tak dużej ekipie, o trudach podróżowania i powodach, dla których muzycy Vavamuffin odmówiliby złożonej im koncertowej propozycji. Reggaenerator wyjaśnia także, w czym jego zdaniem drzemie największa siła czołowego zespołu polskiej sceny reggae.

Fenomen Vavamuffin, jeżeli możemy mówić o tym zjawisku, polega na tym, że chcąc nie chcąc uciekliśmy od pewnych szuflad i różnych parasolek, czapek – mówi nasz gość. – Nikt nam nie zarzuci, że kopiujemy reggae z Jamajki i przekładamy je na nasz grunt. Inspirujemy się muzą z Jamajki, z Londynu, z Paryża, z Berlina. Wiadomo – to są rzeczy, których się słucha i one do nas dolatują, zostają w głowach i potem to musi z nas jakoś wyjść, ale u nas w bandzie prawie każdy jest jakąś tam indywidualnością. To nie jest band złożony z ludzi, którzy tylko kochają reggae. Tam we łbach dzieje się naprawdę dużo rzeczy – tłumaczy Reggaenerator.

Polecane