Po sukcesach wydawnictw sygnowanych pseudonimami Robert M oraz Rozbójnik Alibaba Robert Mączyński zaskoczył fanów kolejną zmianą pseudonimu. W połowie listopada artysta jako Franko wydał album zatytułowany „Smutne dzieci”. Płyta przynosi nie tylko nową ksywkę, ale też zmianę muzycznego klimatu oraz utwory, w których Robert wziął na siebie ciężar bycia wokalistą. W rozmowie z Arturem Rawiczem artysta mówi o założeniach jakie przyświecały mu w pracy nad krążkiem „Smutne dzieci”. – Od zawsze uprawiam ciężki mainstream. Chciałem się w nim utopić i zrobić płytę niszową, która nie była skazana na mainstreamowy sukces – przyznaje Franko. – Jeśli grasz rocznie po 200 koncertów i wypuszczasz klipy, które mają milion czy trzy miliony wyświetleń w jeden dzień, to jesteś tym po prostu zmęczony. Dla mnie to jest taka odskocznia – dodaje.
Franko mówił przed naszą kamerą m.in. o dzisiejszych rozgłośniach radiowych, które coraz mniej przyczyniają się do promocji muzyki, o tęsknocie za brzmieniem lat 90. oraz o tym, jak skończyła się jego przygoda z miksowaniem i masterowaniem płyty „Smutne dzieci”.