– Ten film dostał takie recenzje, że już teraz jest kultowy – śmieje się z chłodnego przyjęcia „Szkoły uwodzenia Czesława M.” Czesław Mozil. To właśnie tegoroczny film oraz towarzysząca mu płyta były głównymi powodami naszego spotkania z artystą przed kamerą. Kilka tygodni po premierze artysta mówi, co jego zdaniem poszło przy produkcji dobrze, a co źle. Czesław zaznacza, że film promowano jako komedię romantyczną, choć on sam widział w nim raczej produkcję utrzymaną w konwencji mockumentary.
Artysta deklaruje, że doświadczenie zdobyte podczas pracy nad „Szkołą uwodzenia Czesława M.” wpłynęło na jego osobowość. – Jestem dziś innym człowiekiem niż jeszcze dwa miesiące temu – zdradza Arturowi Rawiczowi. Przy okazji mówi, że odbiór filmu w żadnym razie nie zniechęcił go do pracy nad kolejnymi projektami. – Jak się pracuje nad czymś trzy lata i włożyło się serce, to potem dobrze dostać kopa, spaść na ziemię i rozpocząć pracę nad następną płytą – zapowiada.