Przedpremierowo album promował video trailer do utworów „Element zaskoczenia” i „Ostatnie pokolenie” (brzmiącego niczym rozliczenie z rzeczywistością ze świetnymi, przestrzennymi bitami DNA) oraz klip towarzyszący „Mechanizmowi bragga”. Oba (a właściwie trzy) wymienione wcześniej piosenki stanowią bardzo dobry przekrój krążka. Tym bardziej trochę szkoda, że do kolejnego teledysku wybrany został numer „Do ostatniej kropli” wyprodukowany przez Miksera ze skreczami DJ Decksa. To przyzwoity utwór, ale wydaje się, że było sporo ciekawszych potencjalnych promo kawałków.
Nie można jednak nie pochwalić zaproszonych gości. Na szczególne wyróżnienie zasługuje świetna, sugestywna zwrotka Słonia (drugiej połowy WSRH) w „Kokainie”, oprócz tego RR Brygada, Gural czy PIH dzięki udanym featuringom znacząco wpłynęli na podniesienie poziomu „PDG Gawrosza”.
Pomimo udziału wielu producentów (żeby wymienić choćby Donatana, czy wspomnianych wcześniej DNA i Miksera) i DJów (Decks, Kostek, Soina), a co za tym idzie – sporej eklektyczności materiału – pierwszej solówce Shelleriniego udaje się utrzymać jednolitość. „PDG Gawrosz” trwa jednak zbyt długo. Siedemnaście utworów, z których żaden nie zaniża znacząco poziomu płyty, ale też nie wybija się poza równy poziom płyty, to o kilka za dużo.
Sheller udowadnia, że jeśli chodzi o technikę, zabawę słowem i skille jest profesjonalnym graczem. Jego numery to sprawne, podane z dużą dawką dystansu bragga. Najmniejszy ciałem element PDG Kartelu w tekstach pokazuje sporą pewność siebie – „I tak od początku niosąc w sobie ogień mój rap marką samą w sobie jak Ralph Lauren”, odnosi się do zarzutów internetowych krzykaczy – „dziś po latach nadal do bitu bije serce i nie zrozumie tego pizdowaty hejter” czy opowiada o swoich przyzwyczajeniach – „alkohol, tytoń i zapętlony bit w tle, jak by nie było to już do tego przywykłem”. Shellerini lubi wplatać (pop)kulturowe wątki w swoje liryki, jednak nie stara się nikomu niczego na siłę udowadniać. W jego flow słyszalny jest luz i swoboda, co przekłada się na autentyczność albumu.
Niewątpliwie in plus zapisać też trzeba zamieszczenie na oficjalnej stronie wydawnictwa (www.szpadyzor.pl) linków do pełnych wersji wszystkich numerów z „PDG Gawrosza”. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że taki zabieg promocyjny wpłynie na większą sprzedaż albumu a nie stanie się wygodnym usprawiedliwieniem dla torrentowych kolekcjonerów.
Po przesłuchaniu pierwszego krążka Shelleriniego trzeba odrzucić skrajne opinie. Zarówno te internetowych hejterów, uważających że „mała shellma” nagrywa tylko kiepskie bragga o niczym, jak i te entuzjastyczne, nazywające go objawieniem i zbawieniem polskiego rapu. „PDG Gawrosz” to „całkiem niezły solo debiut” (słowa samego Shellera z utworu „Gra”), który daje nadzieje na kolejne przynajmniej równie udane produkcje, jednak rewolucyjna okładka przedstawiająca poznańską wersję „Wolności wiodącej lud na barykady” – póki co – jest trochę na wyrost.