fot. mat. pras.
Tuzin znakomitych, niekonieczne najbardziej znanych utworów z dorobku byłego lidera Klausa Mittfocha, jedna jego premierowa miniaturka, a wreszcie „chóralny” żart muzyczny. A to wszystko nagrane przez dwójkę (!) muzyków z wokalnym wsparciem Katarzyny Nosowskiej, Niki, Leny Romul, Marcina Świetlickiego, Wojciecha Waglewskiego, Pablopavo oraz Jarka Szubrychta. Tak przedstawia się oryginalny muzyczny hołd w postaci płyty „Janerka na basy i głosy”, który nie tylko brzmi świetnie, ale zaskakuje doborem utworów i wykonawców. A wreszcie jest ostatecznym dowodem na ponadczasową moc tak nietuzinkowej, że aż osobliwej i osobnej twórczości bohatera tego fantastycznego projektu.
Powiedzmy to wyraźnie – oto najważniejsza rodzima płyta tego roku. Płyta, która rzecz jasna przekonuje, że Lech Janerka jest – od czasu założenia w 1979 roku Klausa Mittfocha – kompozytorem wyjątkowym. Ale to oczywistość. Bo „Janerka na basy i głosy” jest czymś więcej, niż tylko składakiem w stylu „Tribute to…” – to projekt, który zadziwia i zachwyca pomysłem i pasją, z jakim zinterpretowane zostały piosenki autora takich hitów-pomników, jak „Strzeż się tych miejsc”, czy „Jezu jak się cieszę”. A są tu piosenki zarówno z jego solowych albumów, jak i tych nagranych z Klausem Mittfochem. W efekcie „Janerka na basy i głosy” – zaaranżowany, zgodnie z tytułem, na dwie gitary basowe i wokale – czaruje surowym brzmieniem i niepokojącym klimatem. Ale chyba w takim samym stopniu również poraża i przeraża – aktualnością tych tekstów wrocławskiego artysty, który napisał je przecież 20, 30, a nawet 40 lat temu.
– Album „Janerka na basy i głosy” to dzieło serc i rąk dwojga doświadczonych basistów: Małgorzaty Tekiel (m.in. Będzie Dobrze, Pudelsi, Pochwalone) i Piotra Pawłowskiego (m.in. Made in Poland, The Shipyard), którzy w ten sposób składają hołd wybitnemu wrocławskiemu twórcy i basiście – Lechowi Janerce. Na płycie znajduje się kilkanaście kompozycji Janerki zagranych jedynie na basie, różnie wykorzystywanym, nawarstwianym i przetwarzanym, a brzmienie instrumentów uzupełniają głosy wybitnych wokalistów i wokalistek. A wszyscy twórcy tego projektu są wielbicielami twórczości Janerki – możemy przeczytać we wkładce do płyty. Ale na tym nie koniec niespodzianek.
Dla podkreślenia wybitnych walorów tekstowych wrocławskiego artysty w nagraniu płyty wzięli również udział ludzie zajmujący się na co dzień literaturą. Chór piór wykonujący, niemal na sam finał, muzyczny żart „Bez kolacji”. Tworzą m.in. poetki i poeci: Barbara Klicka, Miłosz Biedrzycki, Wojciech Bonowicz, Joanna Oparek, Marcin Świetlicki oraz pisarz i dziennikarz Jarek Szubrycht. – Warto podkreślić, że twórcy otrzymali błogosławieństwo Lecha Janerki dla tego projektu – dodają Tekla i Piotrek. Co zresztą słychać na samym albumie – w postaci humorystycznej, premierowej miniatury „Pili” w wykonaniu samego Janerki.
Zanim jednak słuchacz dotrze do tego miejsca, to wcześniej otrzyma fantastyczny przekrój twórczości wrocławskiego muzyka w najróżniejszych wokalnych konfiguracjach. I z różnych okresów jego 20-letniej kariery. Jest więc „Klus Mitroh” z debiutanckiego „Klausa Mittfocha”, „Epidemia epilepsji” z pierwszej solowej płyty, czyli „Historii podwodnej”. Ale nie brak też „Wieje” z przedostatniej, jak na razie „Fiu fiu…” – w ascetycznej, oszczędnej adaptacji i w wykonaniu Kasi Nosowskiej. To jeden z najlepszych momentów na krążku, który ma niepokojący, można by rzecz – nowofalowy klimat. A te oszczędne aranżacje paradoksalnie wydobywają z muzyki Janerki same najpiękniejsze melodie. I słowa. Świetnie brzmią one w ustach Pablopavo (w moim ulubionym, jakby ukrytym reggae „Ta zabawa nie jest dla dziewczynek”) czy Wojciecha Waglewskiego (co raczej nie jest niespodzianką). Mniej oczywiście robi się, gdy Nika (ex-Post Regiment, Pochwalone i Morus) wrzeszczy z punkową złością „Ewolucja rewolucja i ja”, a dziennikarz i wokalista metalowy Jarek Szubrycht demonicznie recytuje najbardziej mroczny w tym zestawie „UR”.
A wreszcie jest „Janerka na basy i głosy” dowodem na wspomnianą już ponadczasowość „profetycznych” tekstów mistrza Lecha. – „Chować się, bo nadbiega tłum / Chyba, że ktoś chce się z tego pośmiać / Wiele rąk i zbyt mało głów / O faszyzmie łatwo dziś nie mówić / Wiele rąk i zbyt mało głów / I nigdy nie mów mi bzdur /Że to dla mnie…” – śpiewa, a raczej melodeklamuje w swoim charakterystycznym stylu Marcin Świetlicki. A w „LA” Nosowska przypomina tekst: „Dokładnie, to nie wiem, jak jest / I za co będą bić w tym roku / Bo chociaż zabawnie jest żyć / Coś złego czai się w półmroku / Ni to zjawa, ni obstawa, jakaś presja, nie ciekawa, gra // I znów chcą tobą rządzić / Żebyś nie zabłądził / Wszyscy tacy mądrzy / Tacy pewni swego, małego / I w kupy się zbierają, groźne miny mają, Wiwat – mówią – siła! / Tego to nie lubię, więc…”.
Porażająco aktualne, prawda?
Artur Szklarczyk
Ocena: 4,5/5
Tracklista:
1. Katarzyna Nosowska – Wieje
2. Wojciech Waglewski – Śmielej
3. Marcin Świetlicki – Wszyscy inteligentni mężczyźni idą do wywiadu
4. Nika – Ewolucja rewolucja i ja
5. Pablopavo + Lena Romul – Opar
6. Jarek Szubrycht – UR
7. Marcin Świetlicki – Klus Mitroh
8. Katarzyna Nosowska – LA
9. Pablopavo + Nika – Ogniowe strzelby
10. Marcin Świetlicki – Nie jestem z nikim
11. Nika – Epidemia epilepsji
12. Pablopavo – Ta zabawa nie jest dla dziewczynek
13. Chór piór + Audycja – Bez kolacji
14. Lech Janerka – Pili