RIVERSIDE – „Anno Domini High Definition”

Wydanie "A.D.H.D." z DVD to nie tylko gratka dla fanów, ale i szansa dla osób, które po raz pierwszy stykają się z Riverside, żeby zobaczyć, usłyszeć i poczuć, jak zespół prezentuje się na żywo.

2009.07.26

opublikował:


RIVERSIDE – „Anno Domini High Definition”

Koncert z amsterdamskiego Paradiso dołączony do najnowszej płyty studyjnej odbył się w grudniu 2008 roku. Zaczęli go z takim animuszem, jakby chcieli pokazać, że za kilka miesięcy będą jeszcze bardziej rockandrollowym zespołem, niż na trylogii „Reality Dream” (która obejmowała albumy „Out of Myself”, „Second Life Syndrome” i „Rapid Eye Movement”). Występ, zarejestrowany co najmniej sześcioma kamerami, został dynamicznie i zgrabnie zmontowany. To wciąż nie jest pełne DVD, (w menu są tylko niezbędne opcje, dostępny dźwięk to stereo 2.0), które podobno „się robi”, ale jako bonus zadowala. Jeśli komuś, po wysłuchaniu nowej płyty Riverside, wystarczy siedem utworów zagranych na żywo. Z „Volte-Face” na czele i zamykającym stawkę „02 Panic Room”, który holenderska publiczność rozpoznała po niespełna dwóch sekundach i powitała naprawdę rzęsistymi brawami i okrzykami radości. Całość zagrali skoncentrowani, ale nie spięci. Urozmaicając i tak nie najprostsze partie swoich instrumentów, żeby przybyli na koncert mogli czerpać jak najwięcej radości ze słuchania na żywo tych utworów, które już znają z płyt.

A’ propos, poznanie najnowszej płyty, to dopiero radocha! „Anno Domini High Definition” równocześnie zmusza do refleksji, sprawia radość, nakręca, i prowokuje do działania! To album rockowy, o którym można powiedzieć „dzieło skończone”. Po każdym jego wysłuchaniu mam wrażenie, które towarzyszyło mi w latach osiemdziesiątych, po zapoznaniu się z muzyką Republiki, czy wczesnego Oddziału Zamkniętego. Satysfakcji i spełnienia. Tej płycie nie brakuje niczego. Solówki gitarowe splatające się z hammondowymi, bas, na którym Duda gra głównie palcami, idealnie zgrywa się z perkusją. Theremin, perkusyjne blasty i sekcja dęta zaskakują i zachwycają, a pomysły na melodie i aranże są po prostu bardzo udane. Przy tym wszystkim, „Anno Domini High Definition”, brzmi spójnie, riverside’owo i na tyle świeżo, że nie zawahałbym się polecić tej płyty komuś, jako jedynej, jaką mógłby ze sobą zabrać na bezludną wyspę. Nic też dziwnego, że kilka tygodni po premierze krążek był oficjalnie najchętniej kupowanym albumem w Polsce. Zasłużenie.

Tagi


Polecane