Tylko tekst umieszczony na okładce czyni pewne aluzje i puszcza „oczko” do słuchacza. Tekstowo Ostry nadal jest rozdarty na ogół między wersami przepełnionymi miłością do muzyki, a gorzkimi obserwacjami. Te pierwsze dają słuchaczowi ulgę, uderzają pasją i zajawką, płyną. Są idealnym uzupełnieniem do społecznych komentarzy. Te, choć od jakiegoś czasu nie wydawały się być najmocniejszym punktem rapera, tu są trafne jak nigdy. Nie wiem czy to narodziny syna tak wpłynęły na ten stan rzeczy, ale gdy Ostry rapuje o domowych awanturach, przemocy w rodzinie i ogólnie moralnym upadku społeczeństwa, po prostu chce się go słuchać. „Miłości nie ma dziś”, „Dom”, „Karma” czy „Sam to nazwij” to idealne przykłady na to, że jednak można zarapować porządny tekst z techniką na poziomie i flow, które wgniata w ziemie. Całość dopełniają doskonale wpasowane fragmenty „Galerianek”, spinające wydawnictwo w pewne klamry i nadające mu konceptualnego smaczku. O.S.T.R. może i popada momentami w populizm, ale jest tak rozbrajająco szczery, autentyczny i charyzmatyczny, że nie sposób go nie słuchać. I tylko szkoda, że czasem trudno mu się pohamować i jego eksperymenty z głosem zahaczają o asłuchalność.
Od strony muzycznej płycie nie można nic zarzucić. To naprawdę sztuka stworzyć podkłady, które przez 80 minut ani razu nie wpędzą cię w nudę, co więcej, będą przez większość czasu bujały twoją głową i wzbudzały podziw. Ostry to perfekcjonista. W jego beatach wszystko jest na swoim miejscu, nie ma żadnego zbędnego dźwięku, całość płynie, brzmi światowo i jest kapitalnie zaaranżowane. Może i nie ma tu tylu pojedynczych kozaków, co na „Ja tu tylko sprzątam”, ale materiał nadrabia za to równym, wysokim poziomem, który, jak widać, docenili także konkretni zawodnicy zza Oceanu. Nic więc dziwnego, że wśród tak kreatywnych produkcji jeden, nieważne jak dobry podkład od The Returners wypadnie i tak dość blado…
Jasne, płyta ma słabsze momenty, a Ostremu trafi się czasem wśród linijek zapychacz, którego mogłoby równie dobrze nie być, ale ogólnie rzecz biorąc to album stylowy, który warto mieć na swojej półce. Czy najlepszy w karierze łodzianina? To pokaże czas, choć ja póki co minimalnie wyżej stawiam „Ja tu tylko sprzątam”…