Madonna – „Rebel Heart”

Jak starzeć się z klasą?

2015.03.14

opublikował:


Madonna – „Rebel Heart”

Gdzie jest miejsce dla Madonny na współczesnym rynku? Na to pytanie na ogół bezradnie rozkłada się ręce. Starsi słuchacze żyją złotymi latami wokalistki, młodsi obierają za idoli artystów w swoim wieku i nie za bardzo wiadomo, co z tą „Material Girl” zrobić. Ani nie chce się zestarzeć, ani zupełnie odmłodzić. Niby wciąż mówi się o niej jako o królowej popu, ale to raczej tak z przyzwyczajenia, bo nie od dziś wiadomo, że teraz kto inny rozdaje karty.

Nie sprzyjają jej też krytycy. Gdzie by się nie obejrzała, zawsze ktoś jej zarzuci, że goni za trendami. Gdy na topie była Lady Gaga, porównywana była z nią; dziś, gdy częściej mówi się o Taylor Swift czy Katy Perry, Madonnie zarzuca się, że po raz kolejny jest o krok za koleżankami po fachu. A niech no tylko spróbuje wrócić do starszych rzeczy, zaraz pojawią się narzekania, że wpisuje się w modę na retro.

Ok, rzeczywiście, Madonna to wszystko robi. „Rebel Heart” nie pachnie najbardziej świeżo. Słychać, że artystka pilnie śledziła to, co się działo w muzyce w ostatnich dwu latach, i zatrudniła odpowiedni sztab, który pozwoli jej się odnaleźć w branżowej rzeczywistości. Jeśli się przysłuchać, w tych dźwiękach słychać dyrektywy, które wyznaczyła swoim współpracownikom (m.in. Avicii, Diplo, Kanye West, Alicia Keys): zróbcie tak, żebym zadowoliła wszystkie grupy wiekowe.

I nie miałbym nic przeciwko takiemu zamysłowi. W końcu z komercyjnego punktu widzenia wydaje się on całkiem sensowny. Porażka „Rebel Heart” – częściowa przynajmniej – leży jednak nie w idei, ale wykonaniu. Co by nie mówić, większość kompozycji brzmi tu bardzo epigońsko. Im dalej w płytę, tym wyraźniej to słychać: „Joan Of Arc”, „HeartBreakCity”, „Body Shop”, „Wash All Over Me”, a jeszcze wcześniej „Ghosttown” to subtelne, bliskie balladom utwory, które często w połączeniu gitary/klawiszy z wyrazistymi, majestatycznymi bębnami upatrują klucza do triumfalnego, patetycznego nastroju. Bezbarwne to i słabe kompozycyjnie.

Nawet ci bardziej znani producenci dokonują tu łatwo zauważalnych autoplagiatów. Jak stylowi by przy tym nie byli. „Unapologetic Bitch” to Diplo pełną gębą, z upodobaniem wprowadzający reggae`ujący rytm na klubowe parkiety; także Avicii, który w „Devil Pray” lekki akustyczny motyw wpuszcza w nieludzkie, EDM-owe tryby, jakoś specjalnie nie dziwi. W stadionowy dance mierzą też „Hold Tight” i „Bitch I`m Madonna” (tu EDM pomnożony przez bubblegum pop, okropność).

O wiele bardziej podoba mi się ta Madonna, która rozsmakowuje się w starym housie. „Living For Love” może kojarzyć się z tym, co dziś robi Kiesza, i słusznie, bo klawisze Alicii Keys bezpośrednio przywołują klubową atmosferę początku lat 90., w której autorka „Hideaway” też jest przecież rozkochana. Jeszcze lepszym przykładem jest „Holy Water”. Nie, nie tylko o tekst tu chodzi, choć zderzenie sfery religijnej z erotyczną jest znamienne. Bardziej jednak interesuje mnie muzyka, która pokonuje długą i piękną drogę: od ejtisowych syntezatorów, przez wspomniany house lat 90., aż po współczesne, połamane r&b.

Madonna otwiera też na „Rebel Heart” kilka furtek, którymi niezbyt chętnie podąża. A szkoda, bo np. „Illuminati”, wyprodukowany m.in. przez Kanye Westa, penetruje tę ciemniejszą stronę współczesnej elektroniki; ten niepokojący, trapowy bit z powodzeniem mógłby trafić na „Yeezus”. Intryguje też początek „Inside Out”, gdzie z nerwowych syntezatorów wyłania się przesterowany, szorstki podkład, niepotrzebnie jednak łagodzony rozmytymi klawiszami i smyczkami.

Zauważyliście pewnie, że piszę tu głównie o warstwie muzycznej, a mniej o samej Madonnie, jej dyspozycji wokalnej czy tekstowej. Cóż, o tej pierwszej trudno cokolwiek stwierdzić, bo wokalistka nie od dziś ukrywa się za dziesiątkami studyjnych efektów, by zamaskować coś, co i tak zawsze wychodzi na koncertach (jeśli akurat nie śpiewa z playbacku). Ciekawą kwestią są natomiast same teksty, które jakby na przekór bliskiej trendom warstwie muzycznej sytuują Madonnę raczej w pozycji matki, a nie siostry czy kumpeli młodszych fanek. No dobrze, może nie mam tu na myśli „Unapologetic Bitch”, który brzmi jak co bardziej wczute komentarze gimnazjalistek z czasów Gadu-Gadu, ale „Devil Pray” czy „Illuminati” to już kilka solidnych lekcji dla tych nastolatków, którzy szukają sensu życia na imprezach lub w „bekowych”, masońskich filmikach na YouTubie.

„Rebel Heart” jest oczywiście krążkiem lepszym od wydanego w 2012 roku „MDNA”, ale nadal nie odpowiada na pytanie najważniejsze w kontekście dalszej kariery Madonny: jak starzeć się z klasą?

Madonna – „Rebel Heart”

Interscope

01. Living For Love

02. Devil Pray

03. Ghosttown

04. Unapologetic Bitch

05. Illuminati

06. Bitch I`m Madonna (feat. Nicki Minaj)

07. Hold Tight

08. Joan of Arc

09. Iconic (feat. Chance The Rapper & Mike Tyson)

10. HeartBreakCity

11. Body Shop

12. Holy Water

13. Inside Out

14. Wash All Over Me

Polecane