Gwoli ścisłości jest to – podobnie jak „Relapse: Refill” Eminema – album-combo; do ośmiu premierowych kompozycji GaGa „dołożyła”, prawdopodobnie dla nowych fanów (pewnie na wypadek, gdyby kogoś porwali i właśnie oddali kosmici:) swój rewelacyjny debiut sprzed półtora roku, czyli „The Fame”. Przypomnijmy, to z niego wokalistka wykroiła sześć singli: „Just Dance”, „Love Game”, „Paparazzi”, „Beautiful, Dirty, Rich”, „Eh, Eh (Nothing Else I Can Say)” oraz „Poker Face”.
Ale to już przeszłość. Upewniwszy się bowiem, że ludzie ją lubią i chcą słuchać, GaGa umacnia swoją pozycję na rynku muzyki pop nowymi piosenkami. Posłuchajmy więc tych ośmiu propozycji, choć – poza rewelacyjnym singlem „Bad Romance” i duetem z Beyoncé w „Telephone”, oraz dedykowaną ojcu balladą „Speechless” pozornie nie ma zaskoczeń. Ale kiedy sobie przypomnę, że tak samo myślałem po kilku przesłuchaniach „The Fame”, a później kiwałem nóżką do kolejnych singli gryzę się w język i z niecierpliwością czekam na koncerty, sesje fotograficzne, a przede wszystkim teledyski kontrowersyjnej Amerykanki. Bo znając ją, ta nowa i lepsza wersja Madonny, Rihanny, Gwen Stefani i Pink w jednym zaskoczy nas jeszcze nie raz!