K`naan – „Troubadour”

Czas K`naana właśnie nadszedł.

2010.05.16

opublikował:


K`naan – „Troubadour”

Jeszcze parę lat temu K’naan był mało znanym muzykiem mieszkającym w Toronto, którego twórczością interesowało się kilkunastu imigrantów z Somalii, w większości jego znajomi. Dziś raper – ale zarówno też poeta z kilkoma statuetkami Juno Awards za najlepsze teksty – uważany jest przez prestiżowy magazyn Rolling Stone za przyszłość Hip Hop’u, która łączy w sobie flow Eminema i przekaz Boba Marleya. Jeśli słyszałeś już wcześniej o somalijskim artyście, możesz spokojnie opuścić kolejny akapit. Z kolei gdy jego twórczość jest Ci całkowicie obca; postaram się w paru zdaniach przekonać Cię, że dziennikarze zachodnich serwisów nie mylili się określając K’naana największym objawieniem 2009 roku, a jego krążek „Troubadour” już dawno powinien znajdować się w Twojej płytotece.

K’naan urodził się w 1978 roku w Mogadishu, stolicy Somalii. Obecnie jego ojczyzna od ponad 20-u lat pogrążona jest w wojnie domowej. Nastoletni muzyk uciekł z kraju ogarniętego chaosem i biedą dzień przed wybuchem wojny, lecąc z rodziną ostatnim lotem komercyjnych linii lotniczych. Dwa tygodnie przed emigracją 14-letni K’naan wraz z trójką przyjaciół został zaatakowany przez najemników, którzy otworzyli do nich ogień. Muzyk został ranny, jednak przeżył – w przeciwieństwie do pozostałej trójki. Po przylocie do USA somalijskim raperem zainteresował się Youssou N’Dour oraz Damian Marley; artyści zaproponowali mu udział w trasie koncertowej. Tak oto pokrótce K’naan nagrał dwie pierwsze płyty, w otoczeniu rewelacyjnych muzyków, z doskonałymi wzorcami oraz hardcore’owymi historiami.

Biografia K’naana kryje w sobie o wiele więcej krwawych przygód, niż może się zdawać. Część z nich artysta przedstawił na drugiej solowej płycie „Troubadour”, która ukazała się w polskiej dystrybucji dzięki Universal Music. Album przesiąknięty znakomitymi zwrotkami otworzył wiele dróg K’naanowi (m.in. kawałek „Wavin’ Flag” został wybrany oficjalnym hymnem Coca-Cola zbliżających się Mistrzostw Świata w piłce nożnej). Jego album trafnie zatytułowany „Troubadour” doskonale pokazuje drogę, jaką artysta przebył od ucieczki z kraju do dnia dzisiejszego, gdy cieszy się statusem gwiazdy oraz oryginalnego, niepodrabialnego wykonawcy.

Mówiąc zwięźlej styl K’naana jest po prostu unikalny. W jednej chwili naśmiewa się z fanaberii amerykańskich gangsterów („T.I.A.”) przytaczając własne, bardziej hardcore’owe historie, by parę minut później w kawałku o miłości (mam wrażenie, że nieświadomie) jeszcze mocniej potwierdzić niemożność i beznadzieję życia w Afryce („Fatima”). To właśnie jego przeżycia są kluczem do sukcesu. Artysta w prosty i dobitny sposób mówi o świecie, w którym dzieciaki latają z karabinami po „ulicach bez imion”, gdzie zło i narkotyki są wszechobecne. Jednym do gustu przypadnie przebojowy „Wavin’ Flag”, który jest swoistym „Redemption Song” dającym cień nadziei uciśnionym rodakom, drugim „People Like Me”, który kończy album i jest zarówno kolejną częścią opowieści rozpoczętej na wcześniejszej płycie w utworze „Until The Lion Learns To Speak”. Jeszcze innym spodoba się kawałek „Dreamer” będącym hołdem dla A Tribe Called Quest lub „Somalia”, w której autor pyta retorycznie „Co tak naprawdę wiesz o piratach terroryzujących ocean?” odnosząc się zeszłorocznych ataków pirackich u wybrzeża wschodniej Afryki. Bez znaczenia jaki utwór weźmiemy na warsztat; mamy pewność, że jest to część złożonej autobiografii K’naana.

Gościnnie na krążku pojawił się Mos Def, Chali 2na, Chubb Rock, Adam Levine z Maroon 5, Damian Marley oraz Kirk Hammett (Metallica). Niestety, znaczna część gości nie powinna znaleźć się na tej płycie. Sądząc po zwrotce Damiana Marleya w „I Come Prepared” (ale również na projekcie Music Souldchild’a, która powstała w tym samym okresie), można spekulować, że Junior Gong po prostu nie był w formie. To samo można powiedzieć o ospałym Mos Defie, który nie miał pomysłu na swoją zwrotkę i prawdopodobnie zafristajlował (a przynajmniej mam taką nadzieję). Z kolei udział Chali 2na można wytłumaczyć chyba tylko tym, że jego menadżer Dan Dalton jest również odpowiedzialny za wizerunek Damiana Marleya, a jako że album „Troubadour” nagrywany był w studiu „Lion’s Den” należącym do rodziny Marleyów; nie trudno sobie uświadomić, że to najmłodszy syn Boba zaproponował zaproszenie członka Jurassic 5. Niepotrzebnie. Honor gości ratuje Kirk Hammett, który swoim riffem podarował drugie życie kawałkowi „If Rap Get Jealous”.

Nad warstwą producencką drugiego solowego albumu K’naana czuwał duet złożony z Geralda Eatona oraz Briana Westa, producentów znanych ze współpracy z Nelly Furtado. Muzycy zadbali aby podkłady splatały się z treścią, dzięki czemu na krążku znajdziemy sporo inspiracji etiopskim jazz’em, w tym takimi artystami jak Mulatu Astatke i Getatchew Mekurya. Fani tego pierwszego muzyka znajdą w utworze „ABC” sampel z nieśmiertelnego kawałka „Yègellé Tezeta”, który ostatnio pojawił się też na Distant Relatives w kawałku „As We Enter”. Producenci wywiązali się z swego zadania poprawnie; album jest różnorodny i dopracowany.

Z pewnością wiele osób po sesji z „Troubadour” stało się skarbnicą wiedzy na temat Somalii, o co zapewne chodziło autorowi. Mam jednak wrażenie, że K’naan poprzez błyskawiczny rozwój kariery stracił ten zapał, jaki towarzyszył mu przy debiucie. Mimo wszystko trudno znaleźć równie charyzmatycznego wokalistę, który mógłby stanąć w szranki z somalijskim raperem. Czas K’naana właśnie nadszedł.

Tagi


Polecane