„Góry są dla niektórych jedynym sposobem zdobywania szczytów”. Tylko co się dzieje, jeśli to szczyt o ksywie K2 zdobywa niektórych? Odkryty przez MaxFlowLab, jak to na Śląsku bywa – „wydobyty” z podziemnej Silesi Crime – Kadewua początkiem kwietnia 2014 wydał swój drugi legal „Anatomia”. Do dyspozycji dostajemy 17 tracków o nauce o budowie narządów i układów ciała człowieka. Oczywiście nie dosłownie, nie mamy tu do czynienia z prof. Tomaszem Maryckim, a z artystą przedstawiającym wewnętrzną, bardziej mentalną budowę rasy ludzkiej.
„Anatomia” to rap w stylu – jak to za starych dobrych czasów – „psycho”. W każdym razie nie mamy do czynienia z przeterminowanym, oblecianym materiałem, a z czymś czego właściwie brakowało w polskiej dyskografii. Charakterystycznymi dźwiękami są melodie i głosy jak z horroru, połączone z typowo podziemnymi grubymi bitami, to przeplatane szybszą nawijką, to z kolei bardziej śpiewną formą rapowania. Niesamowicie miło jest również usłyszeć gościnnie takie osobowości jak BU, Buka, Mati, Jukasz czy nawet Kleszcz, którzy tak samo podchwycili niesamowity klimat „Anatomii”.
{sklep-cgm}
O co chodziło Kadewua wypuszczając ten album? Głównym jego fenomenem jest wołanie autora próbującego nam otworzyć oczy na to co jest i jak jest, a my tego często nie potrafimy dostrzec. Przewijają się wątki patriotyczne, polityczne i społeczne, głównie przekazując konstruktywnie spostrzeżenia K2. Raper zachęca do patrzenia i racjonalnego oceniania naszego świata określając jego całe zło chorym filmem, „madafaking show”. Nie bez powodu swoje traki nazywa „Sceną”, są przytłaczające i nie wskazane dla depresantów, ale nie o to chodzi, by opowiadać jak tu mamy zajebiście, a o kontynuowanie głównej idei rapu, czyli mówienie i pokazywanie prawdy. Przedstawianie tego w, czym człowiek siedzi, co go otacza, jak żyje i tym właśnie K2 w kilka tygodni po premierze swego krążka wskakuje na 17 pozycję OLiS, jednocześnie hejtując na jednym z swych traków wraz z Buką rap-biznesową popelinę. Szczególnie warto polecić do odsłuchu „Scenę dramatu”, do której zresztą powstał już teledysk. Dostajemy tu emocje i wszystko inne co potrzebne, by stwierdzić, że rap nie umarł i ma się dobrze.
„Anatomia”, jej klimat, wartość, odmienne, bardziej otwarte spojrzenie, zasługują na poświęcenie naszego czasu na odsłuch. Brak w niej monotematyczności, ciągłego biadolenia o ciężkiej sytuacji, w zamian otrzymujemy wskazówki i obiektywne spostrzeżenia, które możemy mądrze wykorzystać. Krócej mówiąc – rap w najlepszym wydaniu. Między nią, a muzyką bez przekazu stoi wielka góra, góra o nazwie K2.