Jest to album konceptualny, „skupiający się na radościach i horrorach ciąży i porodu” – recenzujemy nowy album Halsey

Halsey – „If I Can’t Have Love, I Want Power”. Podwójne narodziny

2021.08.30

opublikował:


Jest to album konceptualny, „skupiający się na radościach i horrorach ciąży i porodu” – recenzujemy nowy album Halsey

Premiera napisanego i nagranego w czasie macierzyństwa wokalistki jej czwartego albumu niemal zbiegła się w czasie z narodzinami jej pierwszego dziecka – 14 lipca Amerykanka została mamą chłopczyka o imieniu Enter. Za produkcję „If I Can’t Have Love, I Want Power” odpowiadają Trent Reznor i Atticus Ross z Nine Inch Nails. Artystka w widowiskowy sposób odsłoniła niezwykłą okładkę płyty w The Metropolitan Museum of Art.

Halsey ma na koncie ponad 150 mln sprzedanych singli na całym świecie. Jej ostatni album, wydany w 2020 „Manic”, zadebiutował na szczycie Billboard’s Top Current Albums chart. Był to także pierwszy album z 2020, który uzyskał status platyny w USA i wielu innych krajach na świecie. Amerykanka z powodzeniem sprawdza się nie tylko jako wokalistka i kompozytorka, ale też realizuje się w innych dziedzinach sztuki. W 2020 wydała książkę „I Would Leave Me If I Could: A Collection of Poetry”, która zadebiutowała na liście bestsellerów „The New York Times”. Artystka ma na koncie pond 20 nagród, w tym AMA, MTV, VMA, GLAAD, Songwriters Hall of Fame’s Hal David Starlight Award i CMT Music Award. Niedawno otworzyła własną linię kosmetyków about-face. Aktywnie działa na rzecz środowiska LGBTQ, praw kobiet, młodzieży i osób z problemami psychicznymi. Jak w tym wszystkim znajduje czas na nagrywanie muzyki? A także macierzyństwo?

A jednak! W piątek 27 sierpnia wróciła z nowym krążkiem. Jak sama tłumaczy – jest to album konceptualny, „skupiający się na radościach i horrorach ciąży i porodu”, bazujący na jej niedawnych doświadczeniach. Widać to doskonale w stylistyce graficznej okładki płyty, z Halsey w roli Madonny z dzieciątkiem. W miesiącach poprzedzających premierę piosenkarka wielokrotnie dawała swoim fanom do zrozumienia, że muzycznie krążek ten będzie brzmiał inaczej, niż jej dotychczasowe dokonania, bo electro-punkowo. Tak przynajmniej można było sądzić po ujawnieniu informacji, że za najnowszym wydawnictwem wokalistki stoi doskonale znany muzyczno-producencki duet. Mowa o Trencie Reznorze, twórcy Nine Inch Nails i How To Destroy Angels oraz o Atticusie Rossie – autorach m.in. ścieżek dźwiękowych do „The Social Network” (nagrodzonej Oscarem) oraz „Dziewczyny z tatuażem” (nagrodzonej Grammy). Dziś, po premierze „If I Can’t Have Love, I Want Power” można śmiało powiedzieć, że weterani alternatywnych produkcji stworzyli razem z Halsey egzotyczną, ale też fascynującą mozaikę brzmieniową! Mozaikę zdecydowanie wykraczającą poza definicję punk-rocka i elektro.

Spora w tym zasługa samej Amerykanki, która napisała wszystkie piosenki na swój czwarty krążek. Wyrastająca stylistycznie z muzycznego dziedzictwa nowej americany – jak określana była po swoim znakomitym debiucie „Badlands” (2015) – przez 6 lat, które minęły od tamtego czasu, rozwinęła się jako kompozytorka i tekściarka. Szuka, kombinuje, myli tropy. Poszerza artystyczną formę przekazu – swoje autorskie pole rażenia. Jest odważna, bezkompromisowa, nie boi się próbować nowych środków wyrazu. Może płaci za to wypadnięciem poza główny nurt „radiowego” mainstreamu (gdzie jej do teenage-pokoleniowej divy Billie Eilish, czy bardziej komercyjnej Pink?), ale nieustannie magnetyzuje. Dowodem na to nowe piosenki z „If I Can’t Have Love, I Want Power”.

Piosenki często bardzo mocne, dynamiczne, kiedy indziej jednak delikatne i wręcz pełne czułości. Zawsze jednak kobiece. Taka jest Halsey w otwierającym trio: „The Tradition”, „Bells In Santa Fe” i „Easier Than Lying”. Ten dynamiczny set „ustawia” nam całą płytę, na której rock łączy się z elektroniką, a mocne, punkowe i szybkie numery („Honey” spodoba się fanom The Cranberries) harmonijnie sąsiadują z nastrojowymi balladami („Darling”, „1121”). Bywa również transowo, rytmicznie („I Am Not a Woman, I’m a God”), a czasem duet Reznor-Ross potrafi wręcz zahipnotyzować swoją firmową, wręcz filmową „mgłą” elektro-dźwięków („Girl is a Gun”). Przede wszystkim jednak świetnie się słucha tego albumu w całości, bo ani przez chwilę z „If I Can’t Have Love, I Want Power” nie wieje nudą.

Artur Szklarczyk

Ocena: 4/5

Tracklista:

1. The Tradition
2. Bells In Santa Fe
3. Easier Than Lying
4. Lilith
5. Girl Is A Gun
6. You Asked For This
7. Darling
8. 1121
9. Honey
10. Whispers
11. I Am Not a Woman, I’m a God
12. The Lighthouse
13. Ya’aburnee

Polecane