W przypadku „Somewhere Back In Time” właśnie tak jest. Już na pierwszy rzut oka widać, że Bruce Dickinson to niezły lobbysta i w zespole ma silną pozycję. Niby płyta ma podtytuł „The Best Of: 1980-1989” i powinna przedstawiać najważniejsze utwory z tego okresu, a brakuje oryginalnych wykonań numerów z dwóch pierwszych płyt Iron Maiden – „Iron Maiden” i „Killers”. Niby na track liście znajdują się tytuły „Phantom Of The Opera”, „Wratchild” i „Iron Maiden”, ale są to wersje koncertowe z czasów, kiedy głównym krzykaczem Dziewicy był już Dickinson.
Szkoda, bo grupa na dwóch pierwszych płytach brzmiała zupełnie inaczej, a głos Paula Di’anno był bliższy konwencji punkowej niż krzykliwemu śpiewaniu typowemu dla heavy metalu. Na szczęście Dickinson wybrnął z tego doboru dość szczwanie, bo te wersje koncertowe pochodzą z albumu „Live After Death”, chyba najlepszej koncertówki w historii angielskiego bandu. Mimo to szkoda, że nie wzięto pod uwagę Paula Di’anno i nie dano choć jednego numeru śpiewanego przez niego. Dlatego pewnie najlepszym debeściakiem zostanie dla mnie wydawnictwo „Ed Hunter” z 1999 roku, gdzie oprócz gry komputerowej znalazło się dwadzieścia najlepszych numerów Maiden wybranych przez stronę Maiden Website.