Selekcja dokonana przez Jima Stantona oraz Jamesa Hillarda ociera się o geniusz, od klasycznych kawałków disco, poprzez te z naleciałościami afrykańskimi czy zahaczające o italo disco. Bez względu na to czego słuchasz na co dzień to i tak disco porwie cię do zabawy – ten set potwierdza te słowa. Radosne piosenki pełne muzycznego słońca. Ciężko wyróżnić tu poszczególne kawałki, diamentem na pewno jest otwierający płytę utwór Karen Young „Deetour” czy nie zwykle groovowy Gino Soccio. W większości są to rarytasy, które do niedawna pokrywał kurz. Niektóre już doczekały się wznowień. Znając obszerność katalogów gigantów disco z lat 70tych ten miks mógłby trwać dłużej niż zakładają wszelkie fizyczne możliwości płyty CD, ale nie wszystko naraz.
Tę esencje, skompilowaną przez HMD polecam głównie osobom którym nurt muzyczny zwany disco kojarzy się tylko z Abbą. Jeśli w spodoba wam się ta londyńska próba zmierzenia się z tym gatunkiem odsyłam was do posłuchania miksu Erica Duncana „How we do in NYC” czy wybranie się na jedną z imprez Eltrona Johna, naszego wielkiego rodzimego disco dewianta.