W.E.N.A. – „Niepamięć”

Co puścić w tytułową niepamięć? Promocję czy dzieło?

2017.12.13

opublikował:


W.E.N.A. – „Niepamięć”

foto: mat. pras.

Starsi pamiętają znakomity Ansambl i wzdychają do klasycznego „Wyższego dobra”. A reszta? Dla nich W.E.N.A. kultowych dzieł zapewne nie ma, co jest jak najbardziej logiczne, chociaż modnie ubrana truskulowa młoda banda mocno wielbi materiał nagrany z Quizem. „Niepamięć” nic nie zmieni, chociaż kluczowe okazują się tutaj duchowe kontynuacje kilku wcześniejszych pojedynczych dzieł. W dodatku są całkiem sensowne, więc już można zapisać pierwszy plus.

Zapowiedzi nie nastrajały optymistycznie, począwszy od żenującej akcji promocyjnej, a kończąc na takich sobie singlach, jednak wcale nie jest takie tragicznie, jakby początkowo mogło się wydawać. Ważne jest, jak przez ten cały promocyjny tygiel, należy odbierać postać samego rapera. Nasuwa się też bardzo ważne pytanie – dlaczego W.E.N.A. nie jest już tak fajny, jak kiedyś?

Powodów jest kilka: nie ten street credit, niewielka charyzma, brak zaskoczenia w jego rapie. Wszystko to nakazuje patrzeć na rapera trochę inaczej, nawet pomimo tego, że W.E.N.A. wciąż potrafi pisać dobre kawałki, oczywiście tylko wtedy, kiedy mu się zechce. Swego czasu, zamieniając licealne korytarze na kwadratowe zdjęcia w portalach społecznościowych, gdzieś się pogubił. Graffiti i osiedlowe rozkminki zostały ograniczone do minimum, co… wcale nie jest takie złe. Przecież wszystkie rocznikowe numery, które się tutaj znalazły, na czele ze świetnym „2007”, reminiscencyjne „Oasis” oraz „Leniwe dni”, sprytnie nawiązujące do „Lata w mieście”, są naprawdę świetnie napisanymi i skonstruowanymi utworami. Cieszy też mały popis bezczelności pojawiający się w końcówce „2003”, jednak wszystko to znajduje się w gąszczu niepotrzebnych numerów pokroju „Śladów”, jak i kuriozalnych refrenów, takich jak ten w „Zawsze mam czas”.

„Niepamięć” to przekrój całej kariery Wudoe w jednym miejscu, przynajmniej pod względem brzmienia. W kategorii „nowości” wyróżnić można tylko glitchujące „Niebo na sekundę”, które zaskakuje tak samo, jak dobre podkłady (wszystkie, bez wyjątku!) naczelnego konia trojańskiego polskiego rapu, Holaka, czy bezbłędne produkcje, które stworzyli m.in. Jordah, Johnny Beats i Oer. Gdzieś obok nich są też też te genialne momenty, kiedy W.E.N.A. powraca klimatem do starych nagrań. Czy to „Intro” duetu Voskovy, żywcem wyjęte z nielegala z 2007 roku, czy mocno nowojorskie „1997” Amatowsky’ego, który skutecznie udaje Diamonda D.

Z Wudoe jest trochę jak z Zagłębiem Lubin. Jest potencjał, żeby raz na jakiś czas porozbijać się w Ekstraklasie, jednak w pewnym momencie masz wszystkiego za dużo. Z graniem też jest coraz słabiej i w końcu lądujesz poziom niżej. Tam cały czas jesteś w czołówce, szybko awansujesz, poprawiasz swój wizerunek. Pamiętać musisz tylko, że sama liga do najsilniejszych nie należy, a i sezonowa forma nie każe o tobie za długo pamiętać.

Dawid Bartkowski
Ocena: 3/5

Tracklista:

1. Intruz
2. 1997
3. Wściekłe psy
4. Zawsze mam czas ft. Holak, Paluch
5. Leniwe dni
6. 2003
7. W ruinach
8. Oasis
9. Ślady
10. 2007
11. Grant Hill
12. Ten stan ft. PlanBe
13. Niebo na sekundę

Polecane