To właśnie lider The Black Eyed Peas stoi za solowym materiałem pięknej Angielki – zarówno, jako autor, jak i producent. Ale też wokalista, bo jego głosu możemy posłuchać w aż czterech utworach. I chyba nie przypadkiem „Heaven”, „Boy Like You”, „Heartbreaker” i kompozycja tytułowa brzmią tak świeżo i przebojowo, jakby powstały w czasie tej samej sesji nagraniowej, co „The E.N.D.”, czyli ostatni album „Fasolek”. Na szczęście nieposkromiony w swej muzycznej fantazji Will.I.Am nie szarżuje tak jak na płytach swej grupy, ale w odpowiedniach miejscach „zdejmuje nogę z gazu”, przez co „3 Words” to album, który mimo nowoczesnej produkcji ujmuje subtelnym, kobiecym klimatem.
Również dzięki głosowi Cheryl. Bo choć przecież 26-letnia wokalistka nie dysponuje jakąś wybitną skalą, to naprawdę potrafi śpiewać! A swoją barwą nadaje tym piosenkom indywidualnego, nasączonego sex appealem charakteru. Najlepszym tego dowodem oczywiście promocyjny singiel „Fight For This Love”, który pobił wszelkie rekordy sprzedaży na Wyspach. W czym spora zasługa teledysku, w którym pani Cole wygląda naprawdę oszałamiająco. Ale czy jej utwory tak samo zadziałają na słuchaczy? Jest spora szansa, bo na przykład taki „Stand Up” (napisany przez autorów „Number 1”, czyli ubiegłorocznego hitu Tinchy Stryder feat. N-Dubz) to kawał dobrego, tanecznego popu. Z kolei wspomniany „Boy Like You” wyróżnia się na tle innych utworów chwytliwym samplem klasycznego utworu „Little Lies” z repertuaru Fleetwood Mac. Ale i tak najlepszą piosenką na tej popowej, ale nasyconej elementami elektro płycie wydaje się być „Happy Hour”. Cheryl Cole w rytm R&B śpiewa tu: „Just because I`m never happy when I`m sobered up, I`m only good if I can have a cup”. Niby proste, a jakie celne!