Brittany Howard – „Jaime” (recenzja)

Soulowe voo doo.

2019.09.30

opublikował:


Brittany Howard – „Jaime” (recenzja)

fot. mat. pras.

Jeśli szaleństwo, rozmach i fantazja są najlepszym sposobem na wskrzeszenie soulu, to solowy debiut wokalistki Alabama Shakes jest najlepszym lekarstwem na otarcie łez (wreszcie!) po śmierci Prince’a. Tym bardziej, że „Jaime” jest nie tylko najlepszą tegoroczną płytą z korzennym, „czarnym” graniem, ale również osobistym i bardzo emocjonalnym hołdem Britanny dla jej ukochanej siostry, która zmarła w dzieciństwie na nowotwór oka.

Wydany niespodziewanie, jakby „z przyczajki” album zaskoczył zarówno słuchaczy i krytyków. Ja lubię niespodzianki, które spadają jakby znikąd i zostawiają obdarowanego z szeroko otwartą z zachwytu buzią (albo – jak w tym przypadku – uszami). Bo cóż tu się dzieje niezwykłego moi kochani wyznawcy religii Soulowego Kościoła Prince’a, którzy nadal ronicie łzy za swoim Bogiem – Małym Księciem (mimo, iż od jego śmierci minęły już trzy lata, a latem ukazała się smakowita kompilacja „Originals” z jego niepublikowanymi nagraniami coverów)?! Otóż dzieją się tu takie muzyczne cuda, że… klękajcie narody! Dosłownie. Powiem Wam tylko, że siła rażenia „Jaime” przypomina moc, z jaką przypomniany został światu Gil Scott-Heron swoją pomnikową płytą „I’m Here”. Rozumiecie więc skalę tego zjawiska?

Pierwsi krytycy, którzy wzięli na swój dziennikarski warsztat solówkę Howard są jednoznacznie zgodni w ocenach – „Jaime” jest chyba jeszcze lepsza niż oba krążki jej rodzimej formacji Alabama Shakes. Ten czarny, gęsty niczym smoła amalgamat soulu, funku, bluesa i afro znany z płyt „Boys & Girls” (2012) i „Sound & Color” (2015) – no właśnie, czyżby nie pora na nowy materiał? – wzbogacony został o absolutnie porywający, kobiecy pierwiastek talentu i zmysłowości artystki. Artystki totalnej, która śpiewa ona na „Jaime” o sobie, siostrze, rodzinie i przyjaciołach ze szczerością na granicy emocjonalnego ekshibicjonizmu. Ale to dobrze. Bo to działa. Łapie za serce i duszę. I nie puszcza. Nie tylko do ostatniej minuty, ale jeszcze długo po wybrzmieniu tych dźwięków i słów…

„See, tomatoes are green / And cotton is white / My heroes are black / So why God got blue eyes? / My daddy, he stayed / My grandmama’s a maid / My mama was brave / To take me outside / ‘Cause mama is white / And daddy is black / When I first got made / Guess I made these folks mad / See, I know my colors, see / But what I wanna know is…” – śpiewa Brittany w „Goat Head”. Takich, przywołujących wspomnienia z dzieciństwa na biednej prowincji na amerykańskim Południu jest tu znacznie więcej. – Piosenki na tę płytę pisałam przez kilka lat, zbierałam pomysły podróżując wraz z zespołem po moim kraju. Widziałam biedę i różne patologie, ale też przepych, bogactwo i próżność moich rodaków. I może rzeczywiście ten album jest smutny i gorzki, ale takie również bywa życie, a ja nie chcę udawać, że jest inaczej – mówi Brittany, która te swoją słodko-gorzką muzyczną opowieścią wprost zachwyca i czaruje.

Fascynująca jest zwłaszcza pojemność stylistyczna jej krążka, który oparty jest na soulowo-bluesowym fundamencie, ale sięga znacznie dalej – do kultury muzyki gospel. Czy może już anty-gospel, bo jak śpiewa Howard w „He Loves Me”: „Nigdy już nie pójdę do kościoła, ale wiem, że On mnie kocha”. Modlitewnych zaśpiewów tu zresztą spora, bo to właśnie gospel napędza brzmienie oszczędnego, niemal akustycznego „Short And Sweet” i ukrywa się też między nutami odważnej wariancji na temat klasyka „Georgia”. W wersji Brittany numer ten brzmi jak… zmysłowe i snujące się R&B z płyt D’Angelo. Pełen odlot! Ale takiego gorącego, soulowego pulsu mamy tu więcej – jak choćby w „Baby”, który śmiało mógłby znaleźć się na płycie Prince’a. Ja chyba jednak najbardziej lubię jednak porywające, szalone, głośne i energetyczne fusion, które nasza bohaterka serwuje w „History Repeats”, czy „13th Century Metal” – rozedrganym, transowym graniu na granicy improwizacji i jam sassion – jakby z jazzowego czy bluesowego klubu gdzieś na amerykańskim zadupiu.

Oj tak, Brittany nie bierze tą płytą jeńców! Przekonacie się, że was również zniewoli swoim magicznym głosem.

Artur Szklarczyk

Ocena: 4,5/5

Tracklista:

1. History Repeats
2. He Loves Me
3. Georgia
4. Stay High
5. Tomorrow
6. Short And Sweet
7. 13th Century Metal
8. Baby
9. Goat Head
10. Presence
11. Run To Me

Polecane