Dziś Britney to nie tylko niemal weteranka estrady, ale celebrytka, która stała się – po części na własne życzenie – osobą publiczną, o której wiemy niemal wszystko. Nie miejsce i czas na przypominanie jej osobistych błędów i porażek, ale przy okazji premiery „The Singles Collection” warto zauważyć, że tak jak Brit swoje życie spieprzyła koncertowo, tak naprawdę nie ma się czego wstydzić pod względem artystycznym. Nie licząc oczywiście wpadki podczas gali MTV Video Music Awards, kiedy tłusta, koszmarnie ubrana (a raczej rozebrana), a przede wszystkim pijana, naćpana lub nafaszerowana lekami (niepotrzebne skreślić) Spears nie trafiała w playbacku do „Gimme More”.
Ale tego nie usłyszymy na jej składance. Mamy za to tak przyzwoite, w swoim oczywiście gatunku utwory, jak „Me Against The Music” w duecie z Madonną, oraz remiks „Boys” z gościnnym udziałem Pharrella Williamsa. No i cały set z ostatniej jak dotąd, sprzedanej w nakładzie 1,6 mln egzemplarzy (tylko w USA!) płyty, czyli „Circus”, z tytułowym utworem na czele, oraz „Womanizer”, „If U Seek Amy”, „Radar”. Tego znakomicie wyprodukowanego, nowoczesnego popu naprawdę słucha się bez bólu!