Bombay Bicycle Club – „I Had The Blues But I Shook Them Loose”

Podtrzymują tradycję gitarowego grania

2009.09.17

opublikował:


Bombay Bicycle Club – „I Had The Blues But I Shook Them Loose”

Wśród obecnie trwającego keyboardowo-syntezatorowego szaleństwa, Bombay Bicycle Club podtrzymuje tradycję, która od czasów The Beatles na stałe wpisała się w brytyjską tożsamość.

Topos kilku chłopaków grających proste melodie na swoich gitarach jest tak samo brytyjski jak Big Ben, przerwa na herbatę i… hinduscy sprzedawcy warzyw na londyńskich ulicach. Pamiętam, że w połowie obecnej dekady angielski The Observer wieścił koniec rock and rolla i erę panowania R’n`B. O tym, jak bardzo autorzy feralnego artykułu się mylili, można było się przekonać jakiś rok później, kiedy Arctic Monkeys zdeptali muzyczny rynek w UK.

Jeśli dobrze się przyjrzeć, nie było w tym roku żadnego gitarowego objawienia z Wysp, które – na wzór Arktycznych Małp – spowodowałoby masową histerię i zamieszki na ulicach. Late Of The Pier to debiutanci pięknie lśniący pośród innych im podobnych, ale ich twórczość nie odwołuje się do gitarowego grania. To samo tyczy się White Lies, którym bliżej do cold wave’u, a niżeli indie rockowych szlagierów. Tymczasem, mimo przychylnych recenzji w prasie, Bombay Bicycle Club, nie otrzymuje uwagi, na jaką zasługuje.

Podobnie jak w przypadku Los Campesinos!, prostota i brak muzycznego otrzaskania są ich znakiem rozpoznawczym. „I Had The Blues But I Shook Them Loose” nie jest przeładowany przebojami oraz pokoleniowymi hymnami, ale za to można go nazwać albumem bardzo równym. Jack Steadman nie śpiewa i nie wygląda jak urodzony frontman i pewnie nieraz będzie miał problem z wejściem na swój własny koncert, bo ochrona pomyśli, że jest jakimś natrętnym fanem. Ale nie oceniaj książki po okładce itd. itp.

Kilku pojawiającym się na debiucie Brytyjczyków elementom łatwo przypisać konkretne inspiracje. „Lamplight” to jęcząca gitara rodem  z Kings Of Leon, singlowe „Always Like This” równie dobrze mogłoby być  zagubioną piosenką Vampire Weekend, a „Magnet”, najlepszy kawałek krążka, posiada melodie w duchu Pavement. Lecz nie w tym rzecz.

Największym atutem Anglików jest w istocie prostota i naturalność. Nie ma szaleństwa stylistycznego, zabawy gatunkami, mimo że piosenki to nie tylko „zwrotka- refren- zwrotka”. Pomiędzy chwytliwe fragmenty wpleciono ciekawe rozwiązania, jak w wyżej wymienionym Magnet, którego końcówkę stanowi keyboardowy chillout, przywodzący na myśl Télépopmusik. Bez tego drżącego i momentami odrobinę fałszującego śpiewu, a także lekkiego i nieskomplikowanego brzmienia, muzyka Bombay Bicycle Club nie posiadałby takiego uroku.

„I Had The Blues But I Shook Them Loose” to bardzo dobra, wypełniona młodzieńczym duchem  płyta. Nie będzie debiutem roku w tej kategorii, ale z pewnością miło wypełni czas w oczekiwaniu na płyty zespołów z wyrobioną już marką, jak The Cribs.

Krzysztof Kowalczyk
/ uwolnijmuzyke.pl

 

Polecane