Impas trwał do 2009 roku, kiedy to Blur wraz z Coxonem wrócili do wspólnego koncertowania. Wiele tego nie było, ale za to wszystkie występy były znaczące. I świetnie przyjmowane przez fanów i krytyków. Odwiedzili też Polskę, ale występ na Open`erze do najlepszych chyba nie należał. Czekałem więc na „The Magic Whip” pełen obaw. A sposób w jaki powstała płyta jednocześnie intrygował i pogłębiał obawy.
Zasadnicza część materiału została zarejestrowana podczas nieplanowanej przerwy w trasie w 2013 roku. Zespół utknął na pięć dni w Hongkongu, zamknął się w maleńkim studiu i… oddał się niezobowiązującemu jamowaniu. Żaden z muzyków nie miał wówczas pojęcia, że nagrywa płytę… Później Albarn zajął się promocją swojej solowej płyty i zanosiło się, że wszystko rozejdzie się po kościach. Kiedy wyciekła informacja, że Blur nagrali nowy materiał, Albran co prawda potwierdził te rewelacje, ale od razu ostudził atmosferę dodając, że zarejestrowany materiał nie nadaje się na płytę. I tu znów pojawia się Coxon. To on powrócił do zarejestrowanych śladów, zaprosił do współpracy Stephena Streeta, który pracował z Blur przy wszystkich płytach w minionym stuleciu. Uporządkowany materiał został ponownie zaprezentowany Albarmowi, a ten uwierzył w niego tak mocno, że postanowił wrócić na krótko do Hongkongu, by dokończyć lub napisać od nowa wszystkie teksty w tym samym środowisku, w którym powstała muzyka. W ekspresowym już tempie dograno wokale i uzupełniono instrumentale. Płyta ukazała się wczoraj.
Tyle historii. W ten sposób lepiej widać, jak „The Magic Whip” jest ważna dla zespołu i dla jego poszczególnych członków. I mówi dużo o samym materiale. Powraca bowiem formacja kompletna, wyrazista, dojrzała i ukształtowana. Z płytą, na którą się nawet nie zanosiło, z materiałem, który powstał bez żadnego ciśnienia i presji z zewnątrz. Ot tak. Na luzie. Z piosenkami, których korzenie tkwią głęboko w najlepszych dla Blur czasach. Pełnymi nostalgii i wnikliwych obserwacji. Z intrygującymi gitarami dyskretnie podszytymi zdawkową elektroniką. Tak oto nieplanowana płyta jawi się jako jeden z najwspanialszych powrotów w tym roku i jedna z najlepszych płyt tej wiosny. Płyta – co ważne – bardzo spójna i równa. Dla tych, którzy czekali na Blur „całe wieki” i dla tych, dla których Blur to tylko kilka radiowych hitów piłowanych przez stacje, które grają co znają…
Jeśli ta płyta nie zostanie przyjęta z otwartymi ramionami przez rynek muzyczny, to tylko dlatego, że ukazała się za późno.
Blur – „The Magic Whip”
Warner Music Poland
Tracklista:
1. Lonesome Street
2. New World Towers
3. Go Out
4. Ice Cream Man
5. Thought I Was A Spaceman
6. I Broadcast
7. My Terracotta Heart
8. There Are Too Many Of Us
9. Ghost Ship
10. Pyongyang
11. Ong Ong
12. Mirror Ball