Bat For Lashes – „The Bride”

Mroczne zakątki duszy.

2016.08.14

opublikował:


Bat For Lashes – „The Bride”

Zrozpaczona, ubrana w suknię ślubną panna kłoda tuli konającego na jej kolanach narzeczonego. Po chwili ciało mężczyzny znika i pogrążona w żałobie Natasha zostaje sama w nocy na pustkowiu. Historia opowiedziana w klipie do singla „Sunday Love” stanowi streszczenie czwartej płyty Bat For Lashes. Oto bowiem tytułowa panna młoda decyduje się udać w podróż, która pierwotnie miała być jej podróżą poślubną. Ukochany zginął w wypadku samochodowym w drodze na uroczystość, a pozostawiona przy ołtarzu dziewczyna usiłuje poradzić sobie ze stratą wyruszając w nieznane.

Żałobny ton opowieści wymusił stosowny nastrój warstwy muzycznej, stąd „The Bride” jest najbardziej wyciszoną płytą w karierze Brytyjki. To jednocześnie rozwój ścieżki obranej na „The Haunted Man”, na której Bat For Lashes odrzuciła przepych dwóch pierwszych albumów. O ile jednak na płycie sprzed czterech lat miejscami siadało napięcie, to tym razem Natasha przykuwa uwagę od pierwszego do ostatniego dźwięku. To oczywiście w dużej mierze zasługa opowiadanej na płycie historii, ale koniecznie trzeba także zwrócić uwagę, że Brytyjka nauczyła się stopniować napięcie. Natasha nie eksponuje swojej muzyki, chowa ją na dalszym planie dając do zrozumienia, że najważniejsze jest to, o czym śpiewa na „The Bride”, a nie forma, w jaką ubiera historię.

Nie znaczy to bynajmniej, że „pod spodem” nic się nie dzieje. Natasha chętnie sięga po oszczędne brzmienia elektroniczne, nie stroni od klawiszy, gitary akustycznej, a nawet harfy. Po prostu nie rzuca jednocześnie wszystkiego na stół, ale rozsiewa smaczki po całej płycie i co najważniejsze – programowo unika hitów. Pełniąca na „The Bride” rolę piosenki o największym komercyjnym potencjale „Sunday Love” nie ma w sobie nawet ułamka siły „Laury”, która przed czterema laty „niosła” promocję „The Haunted Man”. Wówczas jednak pozostałym piosenkom było do „Laury” daleko, a teraz mamy kłopot bogactwa, który nie pozwala wyróżnić na czwartej płycie Bat For Lashes żadnego nagrania. „The Bride” to monolit, fascynujący, niezmącony reklamami film, w którym każda z 13 scen mówi o bohaterce coś nowego i jest niezbędna do zrozumienia całości.

W ubiegłym roku Natasha zaskoczyła ciekawym i egzotycznym skokiem w bok – płytą współtworzonego z muzykami Toy projektu Sexwitch. Wokalistka wykonując covery psychodelicznych i folkowych utworów powstałych w latach 70. w Iranie, Maroku, Tajlandii Stanach pokazała się z nieznanej dotychczas strony i z powodzeniem przeistoczyła się w uwodzicielską, niebezpieczną wiedźmę. Teraz wraca do swojego „podstawowego” wcielenia i opowiada najbardziej przejmującą historię w swojej karierze. Z „The Bride” bije autentyczny ból, artystka jest do tego stopnia wiarygodna, że można odnieść wrażenie, iż na czwartej płycie opowiada o sobie. Posępny nastrój i mało przystępna forma niektórych odrzucą, ale ci, którzy zdobędą się na odwagę zbadania najmroczniejszych zakątków duszy Natashy Khan, mogą nie zechcieć wrócić z tej podróży.

 

Polecane