B.o.B – „The Adventures Of Bobby Ray”

Najlepszy hip-hopowy, ups... popowy debiut roku?

2010.08.28

opublikował:


B.o.B – „The Adventures Of Bobby Ray”

Niedawno Lupe Fiasco i Kid Cudi, teraz Plan B, Drake i B.o.B – dzięki nim hip-hop zmienia się na naszych oczach (uszach?) w ekspresowym tempie. I czy epigoni starej szkoły rapu chcą tego czy nie, chyba na zawsze stracił swój uliczny charakter. Stał się popem. Ale nie bez powodu. Nie dość bowiem, że gangsta rap już dano wyszedł z mody, to jeszcze doczekaliśmy czasów, w których liczy się sprzedaż singli (zarówno w postaci tradycyjnego krążka CD, jak i w cyfrowym formacie), a nie płyt. Dlatego mainstreamowym artystom, w tym również hip-hopowym, zależy na produkcji pojedynczych przebojów, które spodobają się nie tylko fanom gatunku, ale dosłownie wszystkim; przebojów z refrenem wpadającym w ucho i tekstem o miłości. Takim, jak soulowy z charakteru i bardzo uniwersalny „Nothin` On You” (gościnnie śpiewa tu Bruno Mars), który to kawałek uczynił B.o.B`a najlepszym debiutantem roku.

I wcale nie jest to komplement na wyrost, o czym przekonuje zawartość (i sprzedaż!) debiutanckiego albumu 22-latka, który mieszka i tworzy w Atlancie. Czyli tym samym mieście, które dało hip-hopowi takich wykonawców, jak Ludacris, Lil Jon, Young Jeezy, oraz T.I. i Outkast. Zresztą na przyjaźń z T.I. oraz inspirację tymi ostatnimi Bobby Ray Simmons, czyli B.o.B, często się powołuje. I to słychać w jego muzyce – bezpretensjonalnej, bardzo eklektycznej i okrutnie przebojowej. Nie mnie jednak decydować, czy to jeszcze hip-hop, czy już może pop. Ale posłuchajcie wspomnianego singla czy drugiego (i kto wie czy nie najlepszego na krążku!) „Airplanes” w duecie z Hayley Williams z Paramore (oraz Eminemem w remiksie) – gdyby nie rymowanie gospodarza, mielibyśmy po prostu do czynienia z bezczelnie przebojową mieszanką popu i rocka.

Albo weźmy taki „Magic”, który nie tylko ze względu na wokalne wsparcie Riversa Cuomo, lidera grupy Weezer, nabrał charakteru gitarowego surf-popu. Co ciekawe, właśnie w tych utworach, do których zaprosił wokalistów spoza hip-hopowej sceny, B.o.B rapuje. A nie śpiewa, jak w większości z 13 utworów z tego krążka. I co trzeba przyznać, wychodzi mu to znakomicie. Posłuchajcie choćby takiego „Kids” z udziałem artystki uznanej również za sensację roku, czyli przepięknej Janelle Monáe. Albo wreszcie „Past My Shades” z Lupe Fiasco, jego rywalem a zarazem przyjacielem…

A co z hip-hopem? Tym czystym, „prawdziwym”? A i owszem, jest. Słychać go w przypominającym Outkast „I`ll Be In The Sky” oraz bujającym „Bet I” z udziałem wspomnianego T.I. i jego innego, starego zioma – niejakiego Playboy Tre. Mało? Dla mnie i, jak się okazuje, dla milionów innych słuchaczy, którzy kupili „The Adventures Of Bobby Ray” w sam raz.

Polecane