fot. kadr z wideo
Na opustoszałe blokowiska z impetem wjeżdża Żurek z… „Żurawiną”. Bynajmniej nie wbija tam Cadillakiem, ani jakimś tam Bentleyem. To raczej dobrze znany terenowy Tarpan, którego karoseria jakoby odświeżona, choć spod spodu przebija stara farba. Polska produkcja. Na pace opór gości, szorstkich refleksji i przemyśleń, które cisną beczkę z poprawności politycznej. Pewności siebie też jakby więcej w kontekście poprzednich nagrywek. Echo niesie bity, ludzie uchylają okna, ręce same składają się do oklasków. Rap gra! Polska wersja!
“Nigdy nie byłem syty, jestem głodny całe życie, bitwy dalej się toczą, dam radę tak myślę, dam radę tak myślę, tak podchodzę całe życie, podwórek konsekwencja to to, że teksty piszę”
Oto drugi legalny album autorstwa reprezentanta Świętego Miasta i składu Towar, który współtworzy wraz z Sariusem, Stopą i Żytem staje się faktem. Po dobrze przyjętym debiucie „stylSTYL” wydanym nakładem Ciemnej Strefy w 2016 roku przyszedł czas na skok na głębszą wodę. Nowe, świeże flow, energia i charakterystyczny wulgarny autentyzm to znaki rozpoznawcze „Żurawiny”. Środowisko miejskie, w którym rezyduje częstochowianin to pełen kontrastów kolaż klisz i scen rodzajowych prezentowany z bardzo bliskiej perspektywy, często w skali 1:1. Żurek emanuję szczerością, zostawiając na trackach symboliczną część siebie i dużo emocji. Tym razem znacznie pewniej spogląda w przyszłość za sprawą ustabilizowanej sytuacji życiowej. Mimo tego gorycz doświadczeń co rusz daje znać o sobie za sprawą gorzkich wspomniek. Brzmieniowo album to zróżnicowana jazda, której wspólnym mianownikiem jest wyrazistość i raczej cięższy klimat. Za bity odpowiedzialni są MeduzaBeats, Tytuz, Melon, KPSN, Wrotas i Montana Beats. Gościnnie Mirka wspierają między innymi Kafar (Dixon 37), Pęku (V.E.T.O.), Kotzi (Banda Unikat), Sarius, Sensi oraz Karat NM.
