– Czuliśmy się zniszczeni. To zniszczenie nie funkcjonowało między nami – wynikło z tego, iż koncertowaliśmy zbyt długo, byliśmy przepracowani, prześwietleni – powiedział Gerard Way w rozmowie z BBC. – Nie dysponowaliśmy nawet pozorami prawdziwego życia. Gitarzysta Frank był jedynym gościem, który miał dom, a mimo to nigdy wcześniej go nie widział. Pozostali członkowie, w tym ja, nie mieliśmy domów.
– Pierwotny materiał na nową płytę rozminął się z naszymi oczekiwaniami. Mieliśmy ambicje, by być kreatywnymi, wolnymi, rock-and-rollowymi artystami. Muzyka, którą wówczas nagraliśmy, była po prostu nudna – dodał wokalista.