fot. mat. pras.
Tuż przed finałem Konkursu Piosenki Eurowizji zdyskwalifikowano jednego z faworytów – Joosta Kleina z Holandii. Z racji na to, że oficjalne informacje były lakoniczne i sprowadzały się do tego, że wokalista „zachował się bardzo nieodpowiednio”, wokół sprawy zdążyło już narosnąć kilka mitów. Jeden zakładał, że Joost został ukarany za spięcie z reprezentującą Izrael Eden Golan na jednej z konferencji prasowej.
W Malmö odbywały się liczne protesty, organizatorom zarzucano, że „wybielają” Izrael. Konkurs był zabezpieczany przez wyjątkowo liczne służby, w hali podczas występu Eden Golan było słychać buczenie. Kiedy polski dziennikarz zapytał Golan, czy nie uważa, że jej udział w konkursie może być zagrożeniem dla innych uczestników, moderator konferencji powiedział, że wokalistka może nie odpowiadać na to pytanie. – A dlaczego nie? – zapytał wówczas Klein, co było szeroko komentowane.
Inna historia – i to ona okazała się prawdziwa – mówiła o tym, że Joost miał zaatakować jedną z kobiet zapewniających obsługę fotograficzną imprezy. Teraz Portal Aftonbladet ujawnił szczegóły incydentu, informując, że Joost częściowo przyznał się do zarzucanego mu czynu.
Według szwedzkiego serwisu Holender uderzył kobietę i uszkodził jej sprzęt fotograficzny. Sam Klein przedstawia sprawę nieco inaczej. Muzyk przyznaje, że zdenerwował się i zaczął wymachiwać rękami, ponieważ mimo próśb fotoreporterzy nie dawali mu spokoju. Zarzeka się jednak, że nie uderzył kobiety. Świadkowie zdarzenia przekonują, że wokalista próbował agresywnie opędzać się od fotoreporterów, ale zaznaczają także, że Joost miał po całym zdarzeniu płakać i przepraszać.
Klein nie został zatrzymany i wrócił do Holandii. Wygląda jednak na to, że wkrótce będzie musiał ponownie przylecieć do Szwecji, ponieważ wiele wskazuje na to, że sprawa zakończy się w sądzie.