fot. mat. pras.
Amerykanie mają przesuniętą tolerancję na dowcip znacznie dalej niż choćby Polacy. Mimo wszystko o ile w Stanach żartować można praktycznie ze wszystkich i wszystkiego, to liczy się też timing. A ten w przypadku Tenacious D zawiódł po całości.
13 stycznia Donald Trump został postrzelony w ucho podczas wiecu w Pensylwanii. Dzień później Kyle Gass świętował urodziny na scenie podczas koncertu Tenacious D w Sidney. Jack Black poprosił kolegę o wypowiedzenie, życzenia, więc Gass. to zrobił. – Następnym razem traf w Trumpa – powiedział muzyk, co dzień po zamachu zdecydowanie nie było dobrym pomysłem.
Dalej wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Jeden z australijskich senatorów zażądał deportowania muzyków, ale sprawy na szczęście nie zaszły tak daleko. Sytuację skomentował natomiast Jack Black, który odciął się od słów Gassa, odwołał trasę i zawiesił działalność Tenacious D.
– Nigdy nie tolerowałbym mowy nienawiści ani nie zachęcałbym do przemocy politycznej w żadnej formie – zadeklarował Black.