fot. Karol Makurat / @tarakum_photography
Slipknot przyzwyczaił nas już do tego, że roszady w składzie zawsze odbywają się w atmosferze medialnego zamieszania. Tym razem było podobnie – zespół poinformował wczoraj wieczorem, że ze składem po dekadzie żegna się Jay Weinberg.
– Chcielibyśmy podziękować Jayowi Weinbergowi za oddanie i pasję, którymi wykazywał się przez ostatnie 10 lat. Nikt nie był w stanie zastąpić oryginalnego brzmienia Joeya Jordisona, ale Jayowi udało się oddać hołd jego stylowi, tworząc z nami trzy ostatnie albumy, za co – zespół i fani – jesteśmy mu wdzięczni.
Jako zespół, mając na względzie kwestie artystyczne, zdecydowaliśmy się rozstać z Jayem. Życzymy mu wszystkiego najlepszego i czekamy z niecierpliwością na jego nowe projekty – mogliśmy przeczytać w oświadczeniu, które szybko zniknęło z sieci.
Co to oznacza? W miejsce opublikowanego komunikatu nie pojawiło się nic nowego, ponadto zdjęcie Weinberga cały czas figuruje na oficjalnej stronie grupy. Problem w tym, że muzyk jako jedyny członek Slipknota nie jest pod nim podpisany, dodatkowo usunięto linki do jego profili w mediach społecznościowych (u pozostałych te linki nadal są).
Ostatnią aktywnością Jaya w social mediach jest instagramowy post sprzed dwóch dni. Perkusista opublikował zdjęcie z festiwalu Hell and Heaven Open Air, dziękując za znakomite przyjęcie Slipknota na wszystkich tegorocznych koncertach. Wówczas nic nie zapowiadało jeszcze, że grupa planuje się z nim pożegnać.