foto: Artur Rawicz / www.showtheshow.pl
Tomasz J. stanął wczoraj przed sądem w związku ze śmiercią Roberta Brylewskiego. Prokuratura Rejonowa Warszawa-Praga Północ skierowała do Sądu Okręgowego Warszawa-Praga akt oskarżenia, na mocy którego 41-latek odpowiada na zarzuty o śmiertelne pobicie muzyka, a także kierowanie gróźb pod adresem 16-letniego syna partnerki Roberta Brylewskiego. Tomaszowi J. grozi dożywocie.
Wczoraj przed sądem Tomasz J. przedstawił swoją wersję wydarzeń. Stwierdził, że przez zdarzeniem spotkał się z prostytutką, która dosypała mu do drinka tabletkę na potencję, po której miał stracić przytomność. Po ocknięciu miał być oszołomiony. Udał się do mieszkania przy ulicy Targowej przekonany, że spotka w nim swoją matkę. Przekonywał, że wydawało mu się, że matce grozi niebezpieczeństwo. Oskarżony zeznał także, że na klatce schodowej został zaatakowany przez trzech mężczyzn do których miał dołączyć Robert Brylewski. Tomasz J. broni się brakiem poczytalności i nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów.
Przypomnijmy, że zatrzymany po zajściu Tomasz J. miał we krwi 1,3 promila alkoholu oraz śladowe ilości kokainy.
Współzałożyciel takich zespołów jak m.in. Izrael, Brygada Kryzys i Armia został pobity 28 stycznia 2018 roku w warszawskiej kamienicy przy ul. Targowej. Policjanci wezwani na miejsce zastali rannego muzyka oraz – według ich relacji – będącego pod wpływem alkoholu Tomasza J. mającego ślady krwi na ubraniach i obuwiu. Napastnik próbował przekonywać funkcjonariuszy, że sam został napadnięty na podwórzu kamienicy. Mężczyzna próbował dostać się do mieszkania, które wcześniej należało do niego i jego rodziny, a które wynajmował wówczas Robert Brylewski. Napastnik przychodząc do mieszkania był przekonany, że w środku znajduje się jego matka.
Robert Brylewski zmarł w czerwcu, po kilku miesiącach leczenia. Miał 57 lat.