fot. Karolina Zajączkowska
Young Leosia szturmem wdarła się na polską scenę, zyskując w krótkim czasie dużą popularność. Pierwsze sukcesy przyniosły ze sobą zarówno krytykę jej twórczości, jak i zwykły hejt, który niestety zawsze idzie w parze z popularnością. W wywiadzie dla Vogue’a raperka odniosła się do emocji, które wzbudza.
– Uczę się oddzielać krytykę od hejtu. Krytyka potrafi być cenna, uczy, jak być lepszą. Hejt nie ma w sobie nic twórczego. Jeżeli ktoś nie lubi mnie, bo jestem dziewczyną, rapuję o imprezach albo mam różowe włosy, to ich strata. Zwykle najwięcej o mnie mają do powiedzenia panowie po czterdziestce z dwójką dzieci, którzy uważają, że polski rap zaczął się i skończył na Pezecie – mówi.
Artystka przyznaje, że sposobem na radzenie sobie z presją było dla niej pójście na terapię, na którą uczęszcza od pewnego czasu. – Zdarza się, że czuję, że to wszystko mnie przerasta. Wtedy zwykle zaszywam się w domu, wyłączam telefon i słucham muzyki, żeby przypomnieć sobie, dlaczego to robię – właśnie dla muzyki, by móc wyrażać siebie poprzez muzykę – komentuje.
Po wydaniu „Hulanek” w barwach Internaziomali Leosia poszła „na swoje”. Pierwszym singlem w barwach jej labelu Baila Ella Records jest „CROWD”.