– Prawie zabiłem sie trzy, cztery, siedem razy. Zaczynałem planować moje samobójstwo, myślałem nad tym, co zostawię na tym świecie, co napiszę w liście pożegnalnym. Taka sytuacja powtarzała się kilkukrotnie – powiedział wokalista. – Ostatecznie zdałem sobie sprawę, że Bóg – o ile w ogóle dobrze rozumiem Boga – czuwał nade mną. Gdy zaczynałem w ten sposób pojmować rzeczywistość, przestałem uważać się za ofiarę.