fot. mat. pras.
Na początku grudnia 2015 r. dotarła do nas smutna informacja o śmierci Scotta Weilanda. Ciało artysty, który zasłynął jako wokalista Stone Temple Pilots, a następnie supergrupy Velvet Revolver, w której połączył siły z trzema członkami Guns N’ Roses, znaleziono w koncertowym busie swojego zespołu The Wildabouts. Przyczyna śmierci artysty nie została ujawniona, ale w związku z tym, że Weiland przez lata prowadził mało higieniczny tryb życia, z góry założono, że przedawkował. Dopiero teraz wdowa po wokaliście wyjawiła, że było inaczej.
– Prawda jest taka, że Scott zmarł, ponieważ główna tętnica w lewej komorze jego serca została zablokowana w 95%. To był skutek zażywania heroiny przez 10 lat i palenia przez większość życia. Jego serce się zatrzymało.
Czy miał w organizmie śladowe ilości narkotyków? Miał. Czy wiedziałam, że zażywał? Nie, bo mnie okłamywał. Raz go przyłapałam i zrobiła się z tego ogromna awantura. Chcę to wyjaśnić. To nie było przedawkowanie. Nie brał heroiny. Nie przedawkował narkotyków. Jego serce stanęło, bo przez lata męczył je, biorąc narkotyki, paląc i pijąc – powiedziała Jamie Wachtel Weiland, goszcząc w podcaście „Appetite for Distortion”, dodając, że przez lata wspierała męża i próbowała wyciągnąć go z kłopotów. Jamie przyznała, że część fanów obwinia ją o śmierć Scotta, nazywając takie sugestie „podłymi”.
– Kiedy mówimy o komentarzach, jakie ludzie piszą na mój temat, na temat Scotta, naszego małżeństwa, po prostu chcę wszystkim powiedzieć, żeby spi****ali, bo ich tam nie było. Nic nie wiedzą – zamknęła temat Jamie.