Powodem jest kilka uroczych starszych pań, które jak się okazało wyśpiewały hymn Euro 2012. Z tytułem nawiązującym do dźwięków charakterystycznych dla drobiu z rodziny kuraków, który najczęściej króluje na naszych stołach, można powiedzieć, że są niezłe jaja. W zasadzie to z całą tą sytuacją. I nie, nie chodzi mi o to, że to jaja, że to wręcz parodia jak niektórzy mówią, iż wygrała ta właśnie piosenka. Jaja są, bo ludzie robią z tego kolejną tragedię narodową. Po co to komu? Mało to mamy na codzień zmartwień? Nie mamy już na co narzekać? Oczywiście, polska mentalność nakazuje, by każdy możliwy powód do narzekania nie poszedł na marne. Nie to, że nie narzekam. Bo narzekam i to sporo, ale nie na to, że komuś coś się udało.
Udało się Bednarkowi? Źle. Behemoth osiąga sukcesy? Fatalnie. Hunter jest wrzucony do działu „metal” w jakimś serwisie muzycznym? Najgorzej. Podobnie z Jarzębiną. Ja nie przyglądałem się wyborom piosenki na Euro, miałem ten przywilej, że mogłem sobie tego wydarzenia po prostu nie oglądać. Wyjaśnię tylko – w kwestii wyboru pozostaję neutralny, nie mi oceniać czy ta piosenka słusznie wygrała. Pozostaje mi jedynie pogratulować zwycięstwa. Nie musiałem jednak o tym kogokolwiek informować w sposób obiektywny ani, tym bardziej, subiektywny gdzieś w sieci. Subiektywnie to właśnie ten zespół miał najlepszą piosenkę. Subiektywnie dostali najwięcej smsów. Nic nie poradzisz, anonimowy krytyku o gustach idealnych. Vox populi. No chyba, że rzeczywiście po uszach połowy narodu przebiegły się całe masy słoni… Według takiego znawcy, oczywiście. A już naprawdę źle jest, kiedy taki nie tylko napisze na forum to co wymyślił, ale nawet pod swoim imieniem i nazwiskiem ma możliwość dotrzeć do osób, które niekoniecznie czytają regularnie komentarze, a wiadomości, te opiniotwórcze zwłaszcza, poddając się skrzywionej percepcji kolejnego znawcy, który tym razem za to dostaje pieniądze. Smutne.
I tak bywa co jakiś czas. Zalewa nas kolejna fala ekspertów, przy których robimy się malutcy, a jak zdanie mamy inne, to znaczy że się w najlepszym przypadku nie znamy. Jednak najczęściej to my jesteśmy według ich mniemania idiotami. Pojawiają się tacy, którzy starają się wejść w polemikę i toczą dzielną, brawurową wręcz walkę. Na próżno. Bo kłócić się w Internecie to jak brać udział w paraolimpiadzie (przepraszam za porównanie, nie naśmiewam się jednak z osób niepełnosprawnych – żeby nie było). Mieć swoje zdanie to piękna rzecz. Człowiek, który ma swoje poglądy ma wielką wartość. Lecz czasem warto, naprawdę niektórym polecam, zamknąć japę, słuchać, patrzeć, nie krytykować. Albo inaczej, krytyka, ta konstruktywna, jest w cenie. Ostatnimi czasy „towar” na wykończeniu, niestety. Jednak jest spora różnica między krytyką a krytykanctwem. Cienka, ale jest. Od krytykanctwa niedaleko do hejterstwa. W skrócie – masz swe zdanie? Super, ale zachowaj je czasem dla siebie. Dupę każdy ma swoją. I zdanie, rację, poglądy, przekonania – też.
Muzyka jest sztuką, poddaną nieustannej krytyce i ocenie. Czasem jednakoż można kogoś porządnie zranić swoim buractwem. Jarzębina to wieś? Zgadza się, nawiązuje do takiego folkloru i to jest piękne na swój sposób. Ktoś to kupuje? Tym lepiej, zespół ma swoich fanów. Ta metaforyczna wieś to Internet w ostatnim czasie. Ten muzyczny kąt. Odpalam sobie teraz Vavamuffin, Pablopavo w piosence „Sekta” śpiewa fantastyczne słowa – „Za dużo krytyki daje kiepskie wyniki, a krytykanctwo i żółć to złe nawyki. Skupmy się lepiej bracie tutaj na graniu muzyki, niech przepadną szepty, przekleństwa i krzyki man”. Warto, by więcej osób tego posłuchało… A jak chcecie inną piosenkę jako hymn Euro 2012, to nic prostszego, wziąć instrument do łapek, zaśpiewać ładnie, nagrać i próbować szczęścia. Życzę sukcesu.