Varius Manx powstali 21 lat temu i początkowo wykonywali muzykę instrumentalną. Chwaleni w branży, nie przebili się do szerszej publiczności aż do połowy lat 90., kiedy to za mikrofonem w zespole stanęła Anita Lipnicka. Gdy z jej ust popłynęła wieloznaczna opowieść o kobiecie, która ma siłę… cała Polska zakochała się w piosenkach Varius Manx. Dzisiaj – a więc kilka platynowych płyt i kilkadziesiąt przebojów później – doczekaliśmy się oficjalnej zapowiedzi nowego albumu! Tytuł płyty oczywiście zaczynał się będzie na literę „E”… Co to będzie za słowo, zdecydują fani grupy, ale dobrze byłoby, gdyby w którymś z ludzkich języków znalazł się taki trzyliterowy wyraz, który symbolizuje konsekwencję, wiarę w siebie i najwyższą jakość. Bo w takich właśnie okolicznościach powstał i taki jest nowy materiał Varius Manx.
„Czy znajdziemy odbiorców? To marzenie każdego artysty” – przyznaje skromnie Robert Janson, ale trudno wyobrazić sobie, by te piosenki nie trafiły do kogoś, kto choć raz w życiu zanucił sobie pod nosem „Zanim zrozumiesz”, „Orła cień” czy „Maj”. Unikalne połączenie liryzmu z krainy łagodności rodem, melodii godnych najwyższych miejsc list przebojów i znakomitego warsztatu wykonawczego to od zawsze znak rozpoznawczy Varius Manx i zarazem brzmienie, którego w ostatnich latach szczególnie brakuje polskiej muzyce pop.
Ale jest coś jeszcze. Cudowna broń Roberta i kolegów. Piękna i niebezpiecznie zdolna Anna Józefina Lubieniecka. Jeszcze niedawno była łobuziarą na jednym z kieleckich osiedli, niewiele później trafiła do Teatru Buffo, potem „Szansy na sukces” i formacji Piotra Rubika. Aż wreszcie los zaprowadził ją do Varius Manx. Wniosła do zespołu nie tylko swoje niewątpliwe wokalne umiejętności, ale też radość i energię, którą mogłaby zarazić całą Łódź, a co dopiero kilku muzyków z tego miasta… „Charyzmatyczna młoda wokalistka, buntowniczka, której towarzyszy czterech panów w średnim wieku, ze sporym bagażem doświadczeń. Takie połączenie dwóch żywiołów to dobra prognoza na przyszłość” – przyznaje, jak zawsze powściągliwie, Janson. A co na to sama Józia, bo tak nazywają ją starsi koledzy z zespołu? „Uniosę to, przecież są w życiu trudniejsze sprawy. A jeśli będzie trzeba, zamknę drzwi i wyłączę internet” – śmieje się wokalistka. Ani się spostrzeżecie, kiedy i was zarazi tym entuzjazmem…